Już od pierwszej strony tej powieści głos pastora Johna Amesa fascynuje relacją z jego życia — a także z życia jego ojca i dziadka. W 1956 roku Ames ma siedemdziesiąt siedem lat, zapada na zdrowiu, ma dużo młodszą żonę i sześcioletniego syna; będąc pastorem w małym miasteczku w stanie Iowa, gdzie... spędził całe swoje życie, napisał całe tomy kazań i modlitw, „starając się powiedzieć prawdę”. Ale właśnie w tej hipnotycznej opowieści — napisanej w formie listu do małego syna, który miałby odczytać go, kiedy dorośnie — pełnego blasku nabierają jego rozważania nad stworzeniem i istnieniem. Ames dokładnie opisuje ciężkie warunki położonych na prerii Środkowego Zachodu i powoli zanikających miasteczek, hiszpankę i dwie wojny światowe. Opowiada o śmierci swojej pierwszej żony i dziecka, o długich, spędzonych w samotności latach, kiedy starał się sprostać w swoim życiu zarówno spuściźnie po impulsywnym dziadku, człowieku, którego nawiedzały wizje Chrystusa i który stał się kontrowersyjną postacią abolicjonizmu w Kansas, jak i pełnemu goryczy pacyfizmowi własnego ojca. W trakcie pisania Ames musi stawić czoła jednemu ze swoich najtrudniejszych i od lat trwającym problemów osobistej niechęci, kiedy John Ames Boughton (jego imiennik i syn najbliższego przyjaciela) powraca do swojego rodzinnego miasta, przynosząc wraz z sobą wydarzenia okrutnej przeszłości i niepewnej przyszłości. Starając się zrozumieć i wybaczyć, Ames zauważa, że musi zmierzyć się z problemem pełnego zrozumieniem własnej osoby — a także wartości refleksji nad własnym życiem.