Odkrycie w 1992 roku "kosmicznych zmarszczek" - niewielkich fluktuacji temperatury resztkowego promieniowania, pozostałego po wielkim wybuchu - wywołało lawinę sensacyjnych tytułów w mediach na całym świecie. "Zobaczyliśmy twarz Boga"- stwierdził jeden z badaczy. W Poświacie stworzenia Marcus Chown sięga dalej i głębiej niż żądne sensacji media i ukazuje czytelnikowi proste wyjaśnienie największego odkrycia dwudziestowiecznej nauki. Niewyraźne plamy na satelitarnych zdjęciach pokazują, jak materia skupiała się w początkowej fazie historii wszechświata i dają nam wyobrażenie, jak powstały współczesne galaktyki. Poszukiwanie promieniowania, które może powiedzieć nam coś o początkach wszechświata, zaczęło się w latach dwudziestych XX wieku. Obfitowało w przypadkowe odkrycia, rywalizację oraz sytuacje, w których tylko przypadek dzielił niepowodzenie od sukcesu. Początkowo naukowcy posyłali w stronę nieba balony; niekiedy balony nie wracały na Ziemię, a niekiedy aparatura mierzyła temperaturę balonu zamiast temperatury nieba. Wraz z nastaniem ery podróży kosmicznych pojawiły się nowe pojazdy, które wynosiły aparaturę ku niebu, lecz sama aparatura pozostała w zasadzie taka sama. Prosta aparatura i prosty eksperyment, co błyskotliwie opisuje Chown. Kulminacyjnym punktem historii była misja satelity COBE oraz odkrycie, którego dokonał. Kontrowersja, którą wywołało oficjalne ogłoszenie wyników, stanowiła dramatyczny finał jednej z największych naukowych historii naszej ery.