Nieoczekiwanie uśmiechnął się, błysnęły mocne, trochę nierówne zęby, rozwichrzył ręką jej włosy.
- Lilka... - powiedział w zadumie. - Co to za imię? Chyba skrót, tak? Od jakiego imienia?
- Liliana. Mam na imię Liliana, ale wszyscy nazywają mnie Lilka.
- Ja będę cię nazywał Lilinka...
Wypowiedział to pieszczotliwie brzmiące imię, jakby rzucał jej kwiat. W półmroku samochodu jego oczy raz jeszcze zmieniły wyraz. Stały się magnetyczne, przyciągające. Trwało to kilka sekund, ot tyle, ile kilka mocnych, powolnych uderzeń jej serca.