"W tawernie panował półmrok, a powietrze gęste było od dymy. W panującej wrzawie dało się słyszeć ochrypłe przekleństwa i rubaszny śmiech. Przez otwarte drzwi wpadał chłodny wiatr, niosący zapach soli od strony morza niezmordowanie obmywającego wybrzeża Posejdonii. Przy jednym ze stołów siedział samotnie niski, gruby mężczyzna i mrucząc coś do siebie, bez umiaru opróżniał kolejne puchary wina, przynoszone przez oberżystę. Jednocześnie obrzucał salę ukradkowymi spojrzeniami. Nie pomijał najmniejszego szczegółu." fragment