Na poły liryczną, na poły groteskową opowieść Andrzeja Mandaliana czytałam z zachwytem i poczuciem, że dotykam jakiejś nowej, kompletnie nieznanej mi dotychczas rzeczywistości. Bo proszę wyobrazić sobie nękaną głodem i terrorem Moskwę czasu II wojny światowej, a w niej wrażliwego nastolatka, któremu przed chwilą tryby Wielkiej Czystki porwały oboje rodziców. Na samotność wieku dojrzewania nakłada się samotność wobec sowieckiej machiny biurokratycznej, na cierpienia pierwszej miłości – nuda politycznej indoktrynacji, na egzystencjalne lęki wieku dojrzewania – uporczywy i daremny wysiłek odnalezienia sensu w świecie tego sensu pozbawionym.
Bohater tej autobiograficznej opowieści jeszcze nie mówi po polsku i ani mu się śni, że zostanie polskim poetą. Prawdę mówiąc, to w ogóle nie wie, kim jest. Obywatelem ZSRR? Rosjaninem? Ormianinem? Żydem? Po prostu synem komunistów, „zajętych wzniecaniem rewolucji już to w Chinach, już to w Armenii, już to w Hiszpanii”? I co łączy go z Polską, nie od razu skojarzoną z dziwnym językiem, jakim posługiwała się matka w rozmowach z siostrą, i z kilkoma sczytanymi książkami z domowej biblioteki, wydrukowanymi w nieznanym mu alfabecie?
Możesz dodawać nowe lub edytować istniejące tagi opisujące książkę. Pamiętaj tylko, że tagi powinny być pisane małymi literami oraz być dodawane pojedynczo: