Spędziłem dzieciństwo w brzydkim, przemysłowym mieście; przywieziono mnie tam, gdy miałem zaledwie cztery miesiące i potem przez wiele lat opowiadano mi o niezwykle pięknym mieście, które moja rodzina musiała opuścić. (...) Byłem trzeźwym chłopcem o pamięci małej jak orzech laskowy i byłem absolutnie pewny, że idąc ulicami Gliwic, pośród pruskich, secesyjnych kamienic, ozdobionych ciężkimi kariatydami z granitu, znajduję się naprawdę tam, gdzie się znajduję. Mój dziadek jednak, mimo, że szedł tuż przy mnie, przenosił się w tym samym momencie do Lwowa. Ja szedłem ulicami Gliwic, on Lwowa. (...) Z okna mojego pokoju widzę dalekie dachy Paryża, schnące po niedawnym deszczu, wieże kościelne i drzewa, dźwigi budowlane i anteny telewizyjne. Słucham kwintetu smyczkowego Mozarta. (...) Splatają się w nim dwa różne motywy, jeden jasny, rokokowy, a drugi - smutny, posępny. Jeden konwencjonalny, jakby porcelanowy, a drugi tragiczny. Rokoko i śmierć. W tej muzyce rozmawiają ze sobą dwa miasta. Dwa miasta tańczą ze sobą. Dwa miasta, różne, lecz skazane na trudną miłość, jak mężczyźni i kobiety. Rokoko i strach. Wieczna egzystencja muzyki i przerażenie ludzi wiezionych na śmierć. Syty spokój muzeów i płacz dziecka. Adam Zagajewski. [edytuj opis]
Czytelnicy tej książki polecają
Niestety zbyt mało osób przeczytało tę książkę, aby móc polecić Ci inne publikacje.
Możesz dodawać nowe lub edytować istniejące tagi opisujące książkę. Pamiętaj tylko, że tagi powinny być pisane małymi literami oraz być dodawane pojedynczo: