Dodano: 21 VII 2011, 11:28:29 (ponad 13 lat temu)
„Człowiek, żeby mógł przejść przez życie jakoś możliwie i nie dać się innym poharatać, musi ciągle podpierać się i pocieszać różnymi mądrymi aforyzmami dającymi mu możliwość przeżycia każdego napotkanego świństwa i ścierstwa. Po przeczytaniu mądrości podnosi pokrzepiony głowę, bo utożsamia się z lepszą częścią zdania. A to wszystko nieprawda. Jest odarty ze skóry i krwawi, a przyjemne życie ma ten, co krzywdzi, żyje z hańbą za pan brat, cnotę i uczciwość mając w głębokiej pogardzie’.
/Zofia Kucówna - Zdarzenia potoczne/
Sięgnąłem po tę książkę w tym celu właśnie, by się pocieszyć, podbudować, podeprzeć... a jestem po przeczytaniu rozbity, odarty ze skóry i krwawię... Chyba jestem odosobniony w odczuciach, ale dawno już żadna książka tak mnie nie rozzłościła, zwłaszcza ten moment, kiedy Mack staje przed wyborem wybaczenia mordercy swej córeczki. Ja bym nie potrafił wybaczyć. Mam trzy letnią córeczkę, która jest promykiem słońca w słotny dzień i nie wyobrażam sobie...
Ta książka wydobyła też ze mnie wszystkie traumy i rozdrapała rany poniesione w ciągu całego życia, które wydawały się w miarę zabliźnione. Rany, które zadała już szkoła podstawowa podlegająca komunistycznej indoktrynacji, później liceum, studia, stan wojenny, obecna odbiegająca od oczekiwań i marzeń rzeczywistość i szefowa w pracy, która kilka lat temu obcięła mi skrzydła. Odnalazłem się w pretensjach bohatera do Boga, który wiedział przecież jak wygląda świat i znał uwarunkowania, którym będzie podlegało moje życie, a nie zadał sobie pytania, czy ja będę chciał zaistnieć w takim świecie i nie poczuwa się do współodpowiedzialności za wszystko co było wyrazem mojego buntu...
Wiem, że to tylko książka i fikcja literacka, ale dotyka odwiecznych ludzkich dylematów w relacjach z Bogiem. Nie poprawiła mi nastroju, przeciwnie.
:buu:
Oceniam książkę na: 4.0