Dorównywał mu siłą, lecz opuszczała go ona wraz z krwią cieknącą z tuzina lekkich ran. Dygocząc i dysząc z wysiłku, zapierając się nogami, chwialiśmy się na wąskiej ścieżce, czułem jak krew łomocze mi w skroniach i widziałem, że i jemu nabrzmiewają żyły. Nagle jego opór zelżał i runąwszy na ziemię, potoczyliśmy się po stromym stoku. W trakcie tych okropnych zmagań żaden z nas nie próbował dobyć sztyletu. Jednak gdy toczyliśmy się w dół szczepieni ze sobą, poczułem, że jego żelazny chwyt nieco słabnie i nadludzkim wysiłkiem wziąwszy go pod sienie, ścisnąłem za umięśniony kark. Pot i krew zalewały mi oczy, a ustami spazmatycznie łapałem powietrze, lecz coraz silniej i silniej zaciskałem dłonie. Jego ręce ściskały mnie coraz słabiej, aż wreszcie zupełnie omdlały; rozpaczliwym ruchem zdołałem wyrwać sztylet zza pasa i pchnąć nim raz za razem. Olbrzym znieruchomiał. Wśród najeźdźców rozległ się przeciągły krzyk rozpaczy i po raz pierwszy zawahali się. Król był ogniem podtrzymujący ich bitewny zapał. Teraz ich atak nagle załamał się; zaczęli uciekać wąwozami, a my deptaliśmy im po piętach. Ścigaliśmy ich aż na plażę, wciąż wyrzynając ich jak bydło, a gdy wskoczyli do swoich kanoe i odbili od brzegu, zaspokajając żądzę krwi brodziliśmy w wodzie dopóki nie sięgnęła nam powyżej ramion. Kiedy ostatni uciekający, wiosłując jak szaleni, zniknęli za horyzontem, plaża była zasłana nieruchomymi ciałami, a przypływ wciąż wyrzucał unoszące się po wodzie trupy. Na plaży i w płytkiej wodzie leżały tylko malowane ciała, ale w wąwozach, gdzie walka była najbardziej zaciekła, poległo siedemdziesięciu AEsirów. Z pozostałych przy życiu tylko nieliczni nie doznali żadnego uszerbku. Na Ymira, to była bitwa!
Zawartość zbioru:
- Akwaforty na słoniowej kości (Etchings in Ivory)
- Ogród strachu (The Garden of Fear)
- Brachan Celt (Brachan the Celt)
- Jeździec gromu (The Thunder-rider)
- Lud mroku (People of the Dark)
- Wysłańcy Walhalli (Marchers of Valhalla)
- Kurhan na przylądku (The Cairn on the Headland)