Miał pełnej krwi wierzchowca, a w Afryce jeździł konno tak często, że na końskim grzbiecie czuł się pewniej niż na ziemi. Często ujeżdżał półdzikie konie i dosiadał ich na oklep. Jak błyskawica wspiął się po zboczu i ostro skręcił w drogę, po której biegł spłoszony koń księżniczki. Z trudem utrzymywała się w siodle. Dżokejkę zgubiła już dawno, a rozplecione warkocze falowały nad jej głową jak dwa rozwścieczone węże. Harald zacisnął zęby i próbował oszacować odległość dzielącą księżniczkę od urwiska. Było coraz bliżej. Jedno co można było zrobić, to zastąpić pędzącemu rumakowi drogę, zanim ten dobiegnie do wąwozu. Uderzył swojego konia szpicrutą, a ten ruszył takim cwałem, że ledwo dotykał kopytami ziemi.
Możesz dodawać nowe lub edytować istniejące tagi opisujące książkę. Pamiętaj tylko, że tagi powinny być pisane małymi literami oraz być dodawane pojedynczo: