"Czego nie powiedziałam wtedy rodzicom- ani nie wyjawiłam teraz Willowi i Simonowi- to tego jak uwielbiałam romanse. Oczywiście częściowo dlatego, że były formą ucieczki, ale życie nie przedstawiało się aż tak rozpaczliwie, żebym musiała się ukrywać w świecie fantazji. Czytanie o dwojgu wspaniałych ludzi, którzy przezwyciężają wszystkie przeszkody, aby być razem, którzy kochają się tak bardzo, że zawsze znajdują sposób, żeby im się udało, działało na mnie inspirująco. Bonusem były sceny miłosne, ale co ważniejsze, te książki zawsze dobrze się kończyły, oferując taką dawkę optymizmu, że nie mogłam się powstrzymać, by zaraz nie zacząć czytać kolejnej. Były przewidywalne, relaksujące, zabawne, można było na nich polegać i, przede wszystkim, opisywały romanse, a nie mogłam zaprzeczyć- nieważne, jaką porcją feminizmu, poprawności politycznej czy kobiecego wyzwolenia mnie potraktowano- że właśnie romansu pragnęłam bardziej niż czegokolwiek innego na świecie. Czułam przymus porównywania każdej randki z Randką Idealną. Nic nie mogłam na to poradzić. Pragnęłam bajki. Co, czego nie trzeba wyjaśniać, nijak się miało do Camerona i większości nowojorskich związków między mężczyznami a kobietami. Ale nie przestałam mieć nadziei. Jeszcze nie."
Dodał: Alexxx13
Dodano: 15 X 2012 (ponad 12 lat temu)