Młoda wdowa (lat 25 mniej więcej) zdąża do Paryża, by zamknąć kwestie spadkowe. Zatrzymuje się na nocleg w zajeździe, a rankiem... jest co prawda w tym samym zajeździe, ale sto lat później. Nadal jednak zdąża do Paryża, by zamknąć kwestie spadkowe. Zszokowani przeniesieniem w czasie, szybko odkrywamy, że to jednak ta sama, wyśmienita jak zawsze Chmielewska - już po kilkunastu stronach pojawia się czarny charakter (w obu "czasoprzestrzeniach") i pierwsze morderstwo. Jest też cudowny mężczyzna i wielka miłość. Czyli standard chmielewszczyzny, ale smakuje powalająco świeżo.
"Zarazem jednak...wszak owo łączenie się ciał,jest to rzecz tak intymna i osobista,że jakże można ją publicznie pokazywać?!Wszak to jedno,co zostało dla dwojga osob ich własne,uczuciem wiążące,odzielające ich od reszty świata,bo inaczej coż im właściwe wyjatkowego zostanie?To jakby podarunek dla ukochanej osoby na dronbe strzępy porwać i w tłumie rozrzucić..."
Dodał: Mokka
Dodano: 07 VII 2010 (ponad 14 lat temu)
+30
"Zgłupiałam chyba, jakie zadzwonić, w co, w dzwon kościelny czy w rynnę...?!"
Dodał: dona
Dodano: 17 III 2011 (ponad 14 lat temu)
+10
"Obejrzałam łazienkę (...). Dostrzegłam krótki i gruby rulon... cóż to było...? Czy miałam to uważać za... intymne serwetki...?"
Dodał: dona
Dodano: 17 III 2011 (ponad 14 lat temu)