"Z rozdziału pt. Przepraszam pana…:
(…) Andrzej zdjął z siebie ciepły zimowy płaszcz i odwrócił się w stronę szafy. Zrobił krok i zastygł w bezruchu. Obok niej siedziała dziewczyna, a w zasadzie już kobieta, bo na oko miała gdzieś ze dwadzieścia parę lat. Ubrana dosyć skromnie. Prosta sukienka, prosty sweterek, taki, jaki dawniej robiły nam babcie na drutach. Na nogach zwyczajne, typowe kozaczki. Na kolanach trzymała palto, na pewno niczym specjalnym nie wyróżniające się na ulicy. Krótko mówiąc, odziana niezbyt szykownie, lecz schludnie. A poza tym… A poza tym szatynka z włosami do ramion, oczy szare, a może niebiesko-szare – w tym świetle Andrzejowi trudno się było zorientować. Zresztą i tak zrobiło mu się głupio, bo nagle złapał się na tym, iż niegrzecznie się w nią wpatruje. (…)
Z rozdziału pt. Na osobności:
(…) Andrzej nie lubił być zaskakiwany. Czasem skupiał się na pracy, coś pisał albo coś redagował, różnie. Magda doskonale wiedziała, iż jej nagłe wtargnięcie może go zdekoncentrować, wyrwać ze skupienia, utrudnić pracę, a nawet pozbawić weny twórczej. Tym razem jednak sytuacja była całkiem inna, no i te drzwi uchylone…
Andrzej stał odwrócony do wejścia plecami, więc nie mógł widzieć wchodzącej żony. Jednak gdy się odezwała, gwałtownie obrócił się w jej kierunku. Przy uchu trzymał telefon. Spojrzał na Magdę wyraźnie zaskoczony, po czym rzucił zdawkowo: – Oddzwonię później – i przerwał rozmowę.
– Tak… Co się stało? – spytał mocno speszony. (…)"
Dodał: mkusmirowska
Dodano: 28 IX 2011 (ponad 13 lat temu)
(...) Poznali się na początku lat osiemdziesiątych w Międzyzdrojach. Słońce, plaża, morze, wieczorne potańcówki. Potem kilka tygodni spotkań, aż nagle zrozumieli, że zrodziła się miłość. W zrozumieniu tego faktu pomogła im ciąża Magdy. W drodze była Basia. Zdecydowali się na małżeństwo, chociaż okres narzeczeństwa został praktycznie pominięty, znali się krótko i każde z nich podejmowało przecież jakieś ryzyko. No cóż, czasem tak bywa, że namiętne, „pospieszne” związki okazują się trwalsze niż te oparte na dłuższej, często wieloletniej znajomości i przyzwyczajeniu. Nie uczestniczymy w czyjejś przeszłości – nie mamy do niej prawa, nie mamy o co być zazdrośni. Znamy kogoś od niedawna i jest w tym szczypta tajemniczości. Uczymy się ukochanej czy ukochanego latami. Może to być naprawdę intrygujące lub, jak kto woli, fascynujące. Oba określenia pasują tutaj doskonale, tak jak pasują do siebie klocki Lego. Ktoś nawet kiedyś powiedział, że jeśli wiemy już o partnerze wszystko, wtedy każdy kolejny wspólnie spędzony dzień smakuje niczym odgrzewana jajecznica.
Hola, hola! Ale nie w ich przypadku! Magda i Andrzej pobrali się i do dziś żyli w szczęściu. Można by rzec, byli parą spełnioną. (...)"
Dodał: mkusmirowska
Dodano: 21 VI 2011 (ponad 13 lat temu)