Ironiczna, bawiąca do łez i szczera aż do bólu opowieść o dorastaniu w PRL-u.
Tak sobie wyobrażam Kielce, symbol, jako szczyt ohydy,
Jako jakiś Paramount najgorszej małomiasteczkowej brzydy.
A może piękne to jest, ach, miasteczko, ach, i nawet miłe
I niełatwo jest w nim złapać nawet kiłę...
Stanisł...