Dodano: 12 IV 2011, 23:49:36 (ponad 14 lat temu)
Sięgnęłam po tą książkę z ciekawości, wiedząc że była ona jednym z dzieł które inspirowały Tolkiena.
Czytało mi się ją dziwnie. W pewnym sensie zajrzałam do umysłów dziewiętnastowiecznych marzycieli zafascynowanych opowieściami o magii i wróżkach. Odnalazłam elementy, które wydały mi się bardzo znajome. Pierwociny i archetypy znanych mi baśni i bajek dla dzieci. Ale jednocześnie pojawiające się w książce okrucieństwo uświadomiło mi, że niekoniecznie jest to historia dla dzieci (chociaż może mnie wydaje się okrutne to co wiek temu przyjmowano jako rzecz naturalną?) .
Przypomniało mi, że baśnie pierwotnie były tworzone dla dorosłych i dopiero później spłycone, uładzone i polukrowane zostały zdegradowane do roli bajek dla dzieci.
Nie powiem, że książka mnie zachwyciła. Brakowało mi w niej czegoś, co odnajduję w innych książkach. Może to wina naszych czasów, ale tam (podobnie jak w tym zdjęciu: