Dodano: 27 X 2013, 02:27:56 (ponad 11 lat temu)
Seria, która od początku mi się spodobała i zaciekawiła, na końcu stała się nijaka. Wszystko gdzieś się zagubiło. Postacie przestały być tak wyraziste jak w pierwszych dwóch częściach. Loki, który od początku zyskał moją sympatię zadziornym i podstępnym charakterem, w ostatniej części stał się zwykłym erotomanem z boskimi zapędami. Lucyfer również stracił swój urok. A cała ta apokalipsa była po prostu nudna, bezbarwna i mało przemyślana. Brakowało mi dokładniejszych opisów (przykładem jest bitwa między armią Michała i Lucyfera na pustynii). Mam wrażenie, że książka pisana była na szybko, aby tylko była. Cały czas czekałam na to "bum", jednak nic takiego się nie stało. Końcówka była wręcz rozczarowująca. Oryginalna i zaskakująca (ale czy na plus?), oczywiście, ale oczekiwałam czegoś lepszego. "Humor", który w początkowych częściach mnie bawił, w ostatniej po prostu dusił. Nie przepadam za przekleństwami, a w "Kill'em all" namnożyły się one, jak ślimaki po deszczu.
Nie powiem, że mi się całkiem nie podobało, ale zawiodłam się.
Właściwie...Co tam robi Frey? Jak się domyślam z opisu wyglądu Abaddona, autor wykorzystał Daimona Freya, bohatera "Siewcy wiatru"i "Zbieracza burz" Kossakowskiej, który tam pełnił funkcję właśnie Abaddona, Anioła zagłady. Darzę szczególną sympatią serię pani Kossakowskiej i czytanie, jak Frey, który jest jednym z moich ulubionych bohaterów literackich, zginął taką szybką i nieznaczącą śmiercią było niezbyt ciekawe
Co prawda w "Zbieraczu burz" też pojawił się niejaki bóg o imieniu Loki i nieźle tam oberwał...ech, chyba Ćwiek zbyt mocno wziął sobie to do serca...
(wypowiedź modyfikowana: 27 X 2013, 03:01:38)