Recenzja książki Seria Niefortunnych zdarzeń. Tartak tortur
Co za straszny,dokładniej straszący tytuł książki dla dzieci: "Tartak tortur". Tak chyba można nazwać horror. Pozory jednak mylą, mamy krótką i trochę dziwną powieść. Autor we wstępie odradza nam sięganie po jego twórczość. Jest to zabieg oryginalny i odważny. W U S A i Wielkiej Brytanii pomógł mu odnieść duży sukces, jest tam niezmiernie popularny, u nas nie.
Jeśli chodzi o akcję, to nie ma się nad czym rozwodzić, dzieje się naprawdę niewiele. Sieroty Baudelaire, Słoneczko, Klaus, Wioletka, trafiają do tartaku. Muszą tam pracować w nieludzkich warunkach. Jak zwykle prześladuje ich hrabia Olaf, czychający na ich majątek.
Powiem szczerze że jestem rozczarowany, czwartym tomem serii niefortunnych zdarzeń. Mało w niej tego co snicketowskie u Snicketa, mam na myśli, jego oryginalne kreowanie rzeczywistości, przygód i klimatu którego nie znajdziemy u żadnego innego pisarza. Jest natomiast dużo powtórzeń, a akcja toczy się powoli. Bohaterowie, szczególnie czarne charaktery, są wykreowane wyśmienicie, można się ich przestraszyć.
Moim skromnym zdaniem, jest to najsłabszy tom tej serii z jakim zdążyłem się zetknąć. Mimo tego będę kontynuował jej czytanie.
00
Dodał:Serfer Dodano:24 IV 2016 (ponad 9 lat temu) Komentarzy: 0 Odsłon: 181
Ze wszystkich książek o przygodach sierot Baudelaire ta jest najsmutniejsza. Wioletka, Klaus i Słoneczko zostają wysłani do Palttryville, do pracy w tartaku, gdzie za każdą kłodą drzewa czai się groza i nieszczęście.
Stronice tej książki roją się od takich przykrości jak: wielkie mechaniczne szczypce, niesmaczna zapiekanka, człowiek z obłokiem dymu zamiast głowy, hipnotyzerka, straszny wypadek...