W literaturze wampir pojawił się w 1897 roku dzięki powieści Brama Stokera „Dracula” i od tego czasu ulegał procesowi ewolucji, by z krwiożerczej i bezwzględnej bestii zmienić się w ckliwego kochanka, który za sprawą miłości spiłował kły. Edward Cullen niewątpliwie przyczynił się do sukcesu swojej rasy, ale też niekorzystnie wpłynął na jej wizerunek. Kiedyś wampiry wzbudzały strach, a spotkanie z nimi oznaczało tylko jedno. Dziś są obiektem westchnień oraz ideałem chłopaka, a to trochę zaczyna zaburzać naturalny porządek świata. Na szczęście coraz więcej pisarzy postanawia wampirom temperament i godność przywrócić.
Nie będę ukrywać, że wampiry należą do grona moich ulubionych postaci literackich i chętnie zawieram znajomości z przedstawicielami tego gatunku, choć nie wszyscy potrafią zrobić na mnie wrażenie. Ostatnio na rynku wydawniczym głośno jest o powieści „Raven” autorstwa Sylvaina Reynarda – niezwykle tajemniczej osoby, która mimo ścisłego kontaktu z czytelnikami nie ujawniła swojej płci. Z drugiej jednak strony informacja kto stoi po drugiej stronie książki nie ma większego znaczenia jeżeli jej treść wywołuje określone reakcje i odrywa od rzeczywistości.
„Raven” to pierwszy tom „Serii Florenckiej”, którego bohaterką jest niepełnosprawna amerykanka, konserwator dzieł sztuki, która przed przeszłością ucieka do Florencji. We Włoszech młodej kobiecie udaje się odnaleźć swoje miejsce na ziemi i namiastkę szczęścia. I pewnie jej życie dalej płynęłoby wytyczonym szlakiem, gdyby pewnego dnia nie znalazła się w nieodpowiednim miejscu, w nieodpowiednim czasie. Interwencja podczas brutalnego napadu na bezdomnego pewnie skończyłaby się dla niej bardzo źle, gdyby nie tajemniczy wybawca. Raven traci przytomność, a po przebudzeniu okazuje się, że w jej ciele zaszły dość poważne zmiany. Jednak metamorfoza wyglądu to dopiero początek niespodzianek jakie szykuje jej los.
Jeden wieczór, jedno wydarzenie, jedna decyzja i luki w pamięci wystarczyły, by życie Raven wywróciło się do góry nogami. Gdyby tego było mało w galerii Uffizi, w której pracuje dochodzi do kradzieży bezcenny ilustracji, a prywatne śledztwo wiedzie dziewczynę nie tylko w mroczne zakamarki Florencji, ale również do miejsca, którego nigdy nie powinna odwiedzać. Ale czy gdyby wiedziała jak wysoką cenę przyjdzie jej zapłacić za swoje decyzje postąpiłaby tak samo?
Sylwain Reynard zabiera czytelnika do Florencji i ukazuje jej mroczną stronę. Wykreował ciekawą rzeczywistość, do której przenikają nadnaturalne istoty i żyją obok człowieka tworząc swój własny świat oparty na systemie wartości, hierarchii i prawach. Pisarz sprawnie wprowadza czytelnika w stworzone realia i dokłada starań by czuł się w nich pewnie i nie miał wątpliwości co do zachodzących tam zależności i rozumiał dlaczego bohaterowie w niektórych okolicznościach muszą zachowywać się w określony sposób.
Autor powołał do życia kobietę z bagażem doświadczeń oraz tajemniczego mężczyznę z przeszłością i splótł ich losy wbrew rozsądkowi i naturze. Osadził historię na prostym i schematycznym szkielecie, ale sprytnie otulił go mitem o Kupidynie i Psyche, sztuką, magią, namiętnością i miłością. Napisał równanie wielu zmiennych i zmusił bohaterów do weryfikacji własnych pragnień i priorytetów. Otworzył przed nimi nowe możliwości i pozwolił dokonać wyboru. A jednocześnie pokazał, że w pewnych sytuacjach bez względu na wynik rachunku zysków i strat rozwiązanie może być tylko jedno.
„Raven” to nasycona emocjami opowieść, która mimo pewnej sztampowości i nieuchronności niektórych rozwiązań ma w sobie coś fascynującego i porywającego. Niewątpliwie największym atutem książki są bohaterowie z charakterem, których relacja przypomina trochę zderzenie przysłowiowej kosy z kamieniem. Ale czy dojdzie do poskromienia złośnicy, czy orchidektomii zdradzić wam nie mogę.
W moim odczuciu „Raven” to bardzo dobry początek cyklu oparty na ciekawym pomyśle stwarzającym autorowi wachlarz możliwości w kreacji losów bohaterów. I mimo, że lektura pierwszych stu stron przypomina trochę walkę z wiatrakami, to warto nie poddawać się, ponieważ na pozostałych kartach powieści pisarz wynagradza czytelnikowi początkowe niedogodności.
Jeżeli lubicie spotkania z charyzmatycznymi, niebezpiecznymi, wzbudzającymi skrajne odczucia wampirami mającymi w sobie ogień i lód. Nie straszne są wam mroczne tajemnice, nieprzewidywalni i przerażający przeciwnicy oraz odrobina pikanterii w bardzo przyjemnym i pobudzającym wyobraźnię wydaniu, to powinniście zapoznać się z „Raven”. Ja popłynęłam na falach książki i z niecierpliwością czekam na kolejny tom. Polecam.