"Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno" to powieść o młodzieży i dla młodzieży. Rzadko kiedy sięgam po książki tego typu (do młodzieży nie zaliczam się od dawna), ale do tej pozycji coś mnie przyciągało odkąd po raz pierwszy o niej usłyszałam. Jest banalnie, słodko (momentami, aż mdło) i jak to zazwyczaj bywa w tego typu literaturze wręcz lekko nierealnie. Książka nie jest idealna ma wiele wad, których jestem świadoma, ale o dziwo, zupełnie mi to nie przeszkadzało. Ot...taka piękna historia o bezwarunkowej, młodzieńczej miłości. Chyba właśnie tego w tym momencie potrzebowałam.
Amber jest 16-latką, która w życiu przeszła wiele i zmaga się z traumatycznymi wspomnieniami, które zaznaczyły ją na zawsze. Mieszka ze starszym o 2-lata bratem Jackiem oraz matką, która stale podróżuje i w domu przebywa jedynie przez kilka dni w miesiącu, w jej życiu ważną postacią jest także Liam, szkolny playboy, sąsiad oraz najlepszy przyjaciel jej brata. Amber i Liama łączy dziwna relacja, od 8 lat dzień w dzień chłopak zakrada się do pokoju dziewczyny po to by ją przytulić i zasnąć przy jej boku. Ta dwójka nie jest parą, mogłoby się wydawać, że nawet się nie lubią, bez przerwy się kłócą, działają sobie na nerwy i dokuczają. Liam 18-latek, któremu wróżona jest kariera hokeisty, może przebierać w dziewczynach i zmieniać je jak rękawiczki. To taki samiec alfa, który żadnej nie przepuści, jednak w nocy przy Amber zmienia się w czułego i troskliwego chłopaka, któremu potrzebny jest jedynie dotyk tej drugiej osoby. Która twarz Liama jest prawdziwa? Głupkowatego macho czy uczuciowego chłopaka? Dlaczego w nocy zachowuje się zupełnie inaczej niż w dzień?
"Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno" to opowieść o uroczej naiwności pierwszej rodzącej się miłości, trochę banalnej, trochę głupiutkiej, ale jakże pięknej. Liam okazał się ważną częścią życia Amber, przyjacielem, który jest zawsze wtedy kiedy go potrzebuje, który zna ją na wylot, lepiej niż ona sama, wsparciem w trudnych chwilach, odpędzaczem koszmarów i złych wspomnień, takim księciem z bajki będącym zawsze na wyciągnięcie ręki chowającym się pod płaszczykiem niedostępności i słodkiego drania.
Powieść jest bardzo amerykańska (to określenie chyba najlepiej oddaje jej charakter). Mamy tutaj typowych amerykańskich licealistów, którzy nie unikają imprez, niezobowiązującego seksu, uprzykrzania sobie życia nawzajem oraz bezustannej rywalizacji (obrazek tak dobrze znany z typowych, mało ambitnych hollywoodzkich komedii z nastolatkami w roli głównej). Dziewczyny paradują po szkolnych korytarzach ubrane jak prostytutki, robią zakłady, która pierwsza "przeleci" danego faceta, wieszają się bezwstydnie na swoich partnerach, flirtują i oddają się pieszczotom na oczach wszystkich ciesząc się z niewybrednych komentarzy kolegów. Podczas słownych przepychanek młodzież nie przebiera w słowach, a ich "cięte riposty" momentami wołają o pomstę do nieba. Serio w dzisiejszych czasach młodzież tak się zachowuje i tak się do siebie odzywa, czy to amerykańska mentalność i lekkie przekoloryzowanie rzeczywistości?
Gdyby autorka dała sobie spokój z opisami szkolnej dżungli i skoncentrowała jedynie na uczuciu Liama i Amber powieść wypadłaby dużo lepiej. Wydarzenia rozgrywające się w szkole, zachowania tamtejszej młodzieży obdzierają opowieść z całej tej magicznej otoczki niewinności i naiwności.
"Chłopak, który zakradał się do mnie przez okno" to powieść, która mimo swoich mankamentów skradła moje serce (następnym razem pominę te durne sceny w szkole, które tak bardo działały mi na nerwy). Jest pięknie, uroczo, zabawnie, momentami lekko dramatycznie i tragicznie. Książkę czytałam z uśmiechem na twarzy, nie mogąc się od niej oderwać. Taka miłość powinna przydarzyć się każdemu