Pełna recenzja ze zdjęciami dostępna tutaj:
https://inkoholiczka.wordpress.com/
Błażej zamknął się w sobie na cztery spusty, odciął całkowicie od świata i uznał kontakt z nim za zbędny a wyniszczający. I właśnie z jego perspektywy czytelnik widzi świat. Jego, któremu głupotę wynagrodzono zdolnością do wnikliwej, dziecięco szczerej i obnażającej obserwacji. Wnikającej we wnętrzności.
Słowo „wnętrzności” jest tutaj kluczem, pryzmatem rozszczepiającym jasne pasmo literackiego światła na wielość malutkich, kolorowych pasemek. Zaczęło się od wątróbki, której Błażej i Mateusz nie chcieli jeść, której się brzydzili. Wnętrzności – psychika człowieka. Wnętrzności – coś najgłębiej ukrytego, najcenniejszego w człowieku. Wnętrzności – turpistyczny festiwal obrzydlistwa, nasz dożywotni wyrok. Wnętrzności – zawładną nami przy końcu naszych dni. Wnętrzności w cenionych rzeźbach Mateusza, metafora rzeczywistości. Wnętrzności – bolesne tajemnice, jako coś nieodłącznego, istota człowieka.
Piękna jest ta mitologia codzienności. Na Olimpie – Poświatowie panuje niepodzielnie bogini Marta. Słuchają się jej nawet krzaczki w ogródku, słucha jej zupa pomidorowa, poczekalnia, fontanna, wiatr, zegar, leżak, garnki, las. Co jakiś czas do cichego portu zawinie kilkoro hałaśliwych Odyseuszy, którzy namieszają, nabrudzą, a potem znikną za zakrętem i powrócą do swoich Itak. Normalne, ciche, szare codzienne czynności nabierają rangi magii, mistycznych działań bogów. Ciche alejki uzdrowiska, które nigdy nie powstało drzemią jak jabłka w ogrodzie Hesperyd. Szemrze fontanna, przygnębiona, bo miała leczyć smutki, a nie potrafi. Czytelnik przenosi się w tą krainę, tak podobną do jego własnej, a jednak magicznej w swojej zwyczajności. Zatapia się w niej zupełnie. Patrzy inaczej, patrzy z wnętrza Błażeja.
Owa narracja jest zupełnie niesamowita – tak naiwna, a tak mądra. Błażej momentami po dziecięcemu, a momentami po starczemu widzi świat. Patrzy na niego w zwolnionym tempie, dostrzega magię każdego pyłku kurzu, który widać pod światło. Nie rozumie rzeczy, które ci otwarci na zewnętrze uznają za normalne, ale za to wnika dużo głębiej w te dla nich niedostępne. „To tylko Błażej, nasz Błażej, nie bójcie się go.” – słyszy i wierzy. Że jest mały, że nic nie znaczy, że jest niczyj i tak jest dobrze. Wycofany w swoje wnętrze może całkowicie poświęcić się obiektywnej kontemplacji tego, co widzi. Po prostu obserwuje i snuje nić opowieści do własnego wnętrza. Podziwia, napawa się, delektuje, rozkoszuje się czystym pięknem bez subiektywności.
Czy idealną jest ta książka? A gdzieżby tam – ale wszystkie jej słabości są jej siłą, są jej integralną częścią. „Wróżenia…” nie sposób recenzować, analizować, interpretować. Można tu jedynie pokusić się o własną delikatną refleksję, miękką nić przemyślenia. Nie sposób tu doszukiwać się na siłę mankamentów, tak jak twarzy pięknej kobiety nie analizujemy, nie zastanawiamy się dlaczego brew odrobinkę za nisko, dlaczego nos troszeczkę krzywy – nie widzimy szczegółów, podziwiamy ją jako całość.