Gdybym mogła to podzieliłabym ocenę książki na dwie części - prywatne życie bohaterki i korporacja. Prywatna część to rewelacja, zaś służbowa - niestety klęska. Dlaczego? Ilekroć pojawiały się wątki dotyczące pracy Zamojskiej to nie potrafiłam się wciągnąć w czytanie. Lubię kiedy w czytanej lekturze jest jasne co kto robi i dlaczego, a tutaj tak naprawdę nie czuję satysfakcji, ponieważ nie wiem czym tak naprawdę zajmowali się pracownicy DYP. Zawsze było opisywane to dość oględnie, chwilami miałam wrażenie, że ważniejsze są dla nich zebrania i testy niż sama praca. Dialogi pracowników były rażąco proste, chwilami wręcz prostackie na poziomie nastoletnich podrostków, którzy nie mają poczucia estetyki w wypowiedziach i używają niewyrafinowanych słów, cytując przy tym fragmenty piosenek. Ponadto wymiana wypowiedzi między osobami z DYP (i nie tylko) często odbywa się w językach angielskim i niemieckim, które to teksty nie są tłumaczone. No przepraszam, coś tam liznęłam w życiu tych języków, ale nie na tyle by zrozumieć o czym mówią bohaterowie, przez co czułam się niepotrzebna i pominięta. To taki zamysł, że czytelnik nie ma zrozumieć wszystkiego? Nie jestem poliglotką i nie jest to dla mnie przejaw lingwistycznych zdolności autorki, bynajmniej, tylko lekceważenia mojej - i nie tylko - osoby. A co jeśli ktoś uczył się swoim życiu wyłącznie języka rosyjskiego? Wtedy nie zrozumie korporacyjnego bełkotu, obcojęzycznych dialogów czy zdań, które czasami w połowie są po polsku zaś w połowie w języku obcym. Już pomijam ciągłe używanie nazw "silent room", "team leader", wykonywanie "calli" czy ustawianie "auto reply"... Może to i kreatywne, ale nie do końca przemyślane. A wystarczyłoby tłumaczenie na dole strony czy uzmysłowienie czytelnikowi, iż to firma zatrudniająca obcokrajowców, ale dialogi mogły być po polsku. Dobrze, że Hindus Vijay nie popisał się tu częstszym używaniem swojego języka...
Podsumowując: "Brakujące ogniwo" to książka, która wywołała we mnie sporo emocji, niejednokrotnie podnosiła mi ciśnienie i to nie tylko w sprawie Konrada, ale również zachowań jego ojca, tajemnic Jurka, intryg Mocnej Skały czy Marysi, relacji Lalki z Karolem i Vijay'em. Sporo się dzieje, bowiem autorka nie skupiła się tylko na pierwszoplanowych postaciach, wszystkie mają w sobie to "coś". Mimo minusów, które dostrzegłam w powieści, uważam że jest dobra i nie żałuję poświęconego jej czasu.
całość recenzji:
http://czytelnicza-dusza.blogspot.com/2016/03/marta-wiktoria...