Alice to młoda, zdolna i atrakcyjna dziewczyna. Może zbyt wrażliwa, może ze skłonnościami do autodestrukcji. Zawsze w centrum uwagi, otoczona przyjaciółmi i w kręgu zainteresowań mężczyzn. Pewnego dnia nie wraca do domu z imprezy, jej ciało wyłowiono z rzeki. Były wykładowca dziewczyny – Jeremy Cooke – postanawia odtworzyć ostatnią drogę do domu Alice. Układa strzępki jej życia w szokującą historię miłości, obsesji i oszczerstw. Na końcu okaże się, kim tak naprawę była Alice Salmon.
Historia przestawiona przez autora jest tak utkana, że nie będziemy się ani na minutę nudzić. Dosyć dobrze zostało zbudowane napięcie, strona po stronie poznajemy kolejne wątki, które niczym puzzle wskakują na swoje miejsce, by pomóc nam w zrozumieniu tej tragedii. Poznajemy charaktery bohaterów, zgłębiamy ich tajemnice, odkrywamy świat, w którym żyli. Od początku dajemy się wciągnąć ich życie. Chociaż cała opowieść jest ciekawym doświadczeniem, zakończenie stanowi przysłowiową wisienkę na torcie. Może nie ma pod koniec nagłych zwrotów akcji, ale prawda szokuje.
Obok ciekawego pomysłu, zawiłej intrygi i interesujących postaci, stoi głęboki, niezwykle przemyślany rys psychologiczny postaci. Całą historię poznajemy oczyma kilku bohaterów, co wprowadza rozbieżność w akcji. Jedni relacjonują to, co się dzieje na bieżąco, inni prowadzą dziennik do momentu nieszczęśliwego wypadku. Ich przemyślenia, działania, ale niezwykle intensywne cechy ukazują historię w różnym świetle, co podkreśla dynamikę akcji. Do końca nie wiemy do się stało z zaginioną dziewczyną, w którymś momencie przestajemy kombinować i czekamy na to, co powie autor. Fabuła jest wolna od schematów i przewidywalnych pomysłów. Pierwszy raz miałam możliwość przeczytać książkę, która posiada taką budowę i układ. Trzeba podkreślić, że powieść czyta się jednym tchem, ciekawiło mnie, co tak naprawdę stało się z Alice Salmon
Intrygujące dla mnie było to, że ani jeden bohater nie przypadł mi do gustu. Alice Salmon to dziewczyna, z którą pewnie nie znalazłabym wspólnego języka. Ta młoda kobieta była w stanie zrobić wszystko. Przerażały mnie jej skłonności do autodestrukcji. Nie wspominając o tym, że potrafiła uroić sobie wiele rzeczy. Najdziwniejsze jest to, że nie szukała pomocy, nikt jej też tej pomocy nie zaoferował.
Nie zmienia to faktu, że czytanie sprawiło mi ogromną frajdę, że historia przedstawiona w książce jest niebanalną opowieścią, tak zarysowaną, że nie raz będziecie zaskoczeni. Między wierszami możemy odnaleźć wiele spostrzeżeń na temat problemów z akceptacją siebie, relacji rodzinnych. To zdecydowanie przekonuje mnie do tego, aby polecić ją innym. Z wielką chęcią sięgnę po kolejne książki autora.