Trochę ponad piętnaście lat temu namiętnie oglądałam horrory, czym mroczniejsze i straszniejsze, tym lepiej. Uwielbiam się bać dlatego tez tego typu filmy, a zaraz później książki gościły w moim domu. Pióro Andrzeja Wardziaka poznałam przy okazji jego debiutanckiej Infekcji, która zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. Dlatego też, gdy tylko Siódma dusza trafiła w moje progi, zasiadłam do lektury jeszcze tego samego dnia.
Marcin po wyjeździe rodziców postanawia urządzić niewielką imprezkę w odziedziczonym po wuju domu. Gdy ta się rozkręca, młodzież postanawia zwiedzić trochę wiekową posiadłość. To co znajdą za zamkniętymi drzwiami, to co usłyszą i co się będzie dziać zaraz po tym, nie nastraja pozytywnie. Okazuje się, że w domu jest ktoś jeszcze, jednak każdy z nich odbiera go inaczej. Czy nawiązanie kontaktu ze zmarłymi to dobry pomysł?
Pierwsze co kojarzy mi się po przeczytaniu tej książki, to dość duże podobieństwo to oglądanych horrorów w telewizji przed piętnastu laty, tak naprawdę brakowało tylko odpowiedniego podkładu muzycznego w tle. Jednak nie twierdzę, że jest to minus dla lektury, chociaż skojarzenie jest dość mocne i tak myślę, że chciałabym obejrzeć tę historię właśnie zekranizowaną.
Jednak jeśli miałabym porównać Siódmą duszę z Infekcją, to ta druga jest o kilka poziomów wyżej, co nie znaczy, że Siódma dusza jest słabą lekturą. To świetnie nakreślona historia, z mocnym wątkiem, kalejdoskopem bohaterów, gdzie tak naprawdę każdy jest inny i ważny na swój sposób w przedstawianej historii. jednak to nie to czego oczekiwałam po mocnej Infekcji, brakuje tu tego czegoś, oryginalności, której było mnóstwo w pierwszej książce autora. Można się czepiać, że odziedziczony, nawiedzony dom, grupa nastolatków, która postanawia w nim urządzić imprezkę, alkohol, narkotyki, dziwne głosy ni to w głowie, ni to z boku, walka o życie i pozostaje tylko jeden przy życiu, jednak nie do końca wie co się tak naprawdę stało.
Siódma dusza to książka, która czyta się niezwykle szybko, i pomimo lekkiej przewidywalności, jednak czerpałam z lektury przyjemność. Narracja powodowała, że nie raz czułam lekki dreszczyk emocji, lekki przestrach, co się za chwilę zdarzy.
Polecam lekturę tej książki, a ja mimo wszystko czekam na kontynuację Infekcji.