"Diuna" jest niewątpliwie pozycją obowiązkową dla fanów science-fiction. Z utworu wyłania się świat okrutny, w którym tylko silni, inteligentni, wyedukowani ludzie mogą przetrwać. To świat intryg i zdrad, świat arystokracji walczącej o panowanie na pustynnej planecie Arrakis potocznie zwanej "Diuną". Diuna to rodzaj wydmy.
Niestety ten gatunek nie leży mi. Ani jego klasyka ani "Igrzyska Śmierci" stylizowane na Si-fi. Skończyłem lekturę tej opasłej pozycji, w jednej piątej dwa dni temu. Do teraz nie zostało mi w pamięci prawie nic. Wprawdzie z początku powieść wciągała, ale z czasem zaczęło mi się nudzić. Akcja posuwała się niezwykle powoli, topornie, tak jakby autor nie wiedział w którą stronę posunąć akcję. Chociaż sprawnie wprowadzał nas w swój ogromny i złożony wszechświat wyobraźni. Nie można powiedzieć że to co przeczytałem nie podobało mi się. Było niewątpliwie dobrze napisane, Frank Herbert ma talent i to bardzo duży i jest inteligentnym pisarzem, jednak ten gatunek jak już wspomniałem nie leży mi.
Tom 1. Kroniki Diuny
Tytuł w oryginale: Dune
liczba stron: 670
Arrakis, zwana Diuną, to jedyne we wszechświecie źródło melanżu – substancji przedłużającej życie, umożliwiającej odbywanie podróży kosmicznych i przewidywanie przyszłości.
Z rozkazu Padyszacha Imperatora Szaddama IV rządzący Diuną Harkonnenowie opuszczają swe największe źródło dochodów. Planetę otrzymują w lenno Atrydzi, ich zacie...