"Otoczyli nas... Był z nami politruk Łunin... Odczytał rozkaz, że radzieccy żołnierze nie poddają się wrogom. Jak powiedział towarzysz Stalin, u nas nie ma jeńców, są tylko zdrajcy. Chłopcy wyjęli pistolety... Politruk zabronił im: "Nie wolno, chłopcy, jesteście młodzi". Ale sam się zastrzelił...
A potem wróciliśmy. Wtedy już nacieraliśmy... Pamiętam małego chłopczyka. Wybiegł do nas, skądś, spod ziemi, z piwnicy i wołał: "Zabijcie moją mamę! Zabijcie! Ona kochała Niemca...". Oczy miał okrągłe ze strachu. Biegła za nim czarna staruszka. Cała ubrana na czarno. Biegła i żegnała się: "Nie słuchajcie dziecka. Ono zwariowało..."
"(...) to była Sasza Szlachowa. Zginęła w pojedynku snajperskim. I tym, co ją zgubiło, był czerwony szali. Bardzo go lubiła. A czerwony szalik na śniegu jest widoczny, demaskuje."
"A jednak pozostałam dziewczęciem. W wagonie, kiedy jechałyśmy - wracałyśmy już z Niemiec do domu - komuś z plecaka wyskoczyła mysz, a wszystkie nasze dziewczyny, jak się nie pozrywają. Te, co były na górnych półkach, pozeskakiwały i piszczą. Był z nami kapitan, który dziwił się: "Każda ma order,a myszy się boją.
"
" Kiedyś na ćwiczeniach... Jakoś nie umiem tego wspominać bez łez... Była wiosna... Wycofywaliśmy się, cały czas strzelając. Narwałam wtedy fiołków. Taki mały bukiecik. Narwałam i przywiązałam go do bagnetu. Tak szłam.
Wracamy do obozu. Dowódca kazał się ustawić w dwuszeregu i woła mnie. Wystąpiłam... I zapomniałam, że mam fiołki na karabinie. A on na mnie wsiadł zaraz: "Żołnierz ma walczyć, a nie kwiatuszki zbierać". Nie mieściło mu się w głowie, że w takiej sytuacji ktoś może zbierać fiołki. Mężczyzna tego nie rozumiał...
Ale ja nie wyrzuciłam fiołków. Po cichu zdjęłam je i włożyłam do kieszeni. Za te fiołki wlepiono mi trzy służby poza kolejnością..."
" Zawsze starałam się zachować postawę, wyglądać przyzwoicie. I często słyszałam: "O Boże, czy ona naprawdę brała udział w walce, taka czyściutka?" Bardzo się bałam, że będę brzydko wyglądać, kiedy mnie zabiją. Widziałam mnóstwo zabitych dziewcząt... Leżały w błocie, w wodzie... No, jakże tak... Nie chciałam tak umierać... Niekiedy chowałam się przed ostrzałem i myślałam nie o tym, żeby nie zginąć, tylko o tym, żeby zasłonić twarz. Ręce. Wydaje mi się, że wszystkie nasze dziewczyny o tym myślały. A mężczyźni się z nas śmiali, to ich bawiło. Że nie o śmierci myślimy, ale diabli wiedzą o czym. O babskich głupstwach."
"Czasem po spotkaniu wracam do domu z myślą, że cierpienie to samotność. Głucha izolacja. Innym razem mam wrażenie, że cierpienie to specjalny rodzaj wiedzy. Jest coś takiego w życiu człowieka, czego w inny sposób nie można przekazać i ocalić (...). Tak jest urządzony nasz świat, tak jesteśmy urządzeni."
Imię: Kinga |
Wiek: 39 lat |
Z nami od: 29 IX 2011 |