Kolejny tom opowiadający o świecie wróżek, w którym wracamy do postaci z pierwszego tomu, a mianowicie Aislinn i Setha. Chociaż tym razem autorka miała skupić się bardziej na chłopaku, niestety miałam wrażenie, że to Królowa Lata zdominowała „Kruchą wieczność”. Ona i jej użalanie się nad sobą. Brakowało mi tej silnej i walczącej Aislinn. Chociaż muszę przyznać, że Seth to chłopak idealny, gdyż naprawdę ma dużą dozę tolerancji do tego, że jego dziewczyna spędza tyle czasu z innym.
Melissa Marr za bardzo skupiła się na polityce świata wróżek niż na jakiś bardziej dynamicznych wydarzeniach, przez co książka momentami była nudnawa. Brakowało mi tej akcji, napięcia i jakichś elementów zaskoczenia, które były wyraźniejsze w poprzednich tomach. Większość fabuły skupiła się na rozterkach miłosnych pomiędzy Keenanem, Aislinn i Sethem oraz na ciągłych spięciach trzech dworów, które powoli zaczynają się przekształcać w oficjalną wojnę (i tutaj pokładam dużą nadzieję, że Melissa Marr rozwinie to w kolejnych tomach). Podobało mi się jednak to, że mieliśmy szansę poznać szerzej dwór Sorchy, czyli Wysoki Dwór. Autorka bardzo ciekawie opisała go i to co nim rządzi.
Jak do tej pory jest to najgorszy tom z serii, ale będę czytała ją dalej i może autorka powróci do tego, co mnie tak urzekło w poprzednich częściach a także rozwinie poboczne wątki, które mnie zainteresowały.
http://magiczneksiazki.blogspot.com/