"Wojna wyrabia szczególną zdolność do zapominania" - C. Zafon
"Ktoś nas wydał... Niemcy dowiedzieli się, gdzie jest miejsce postoju partyzantów. Otoczyli las ze wszystkich stron i zablokowali drogi do niego. Chowaliśmy się w dzikich gąszczach, ratowały nas bagna, na które ścigający się nie zapuszczali. Trzęsawisko wciągało i sprzęt, i ludzi. Całymi dniami, tygodniami nawet staliśmy po szyję w wodzie. Była z nami radiotelegrafistka, która niedawno urodziła. Dziecko głodne, chce piersi... Ale matka sama jest głodna, mleka nie ma, dziecko płacze. Niemcy są tuż obok nas... Z psami... Jak psy usłyszą, to zginiemy wszyscy. Cała grupa, trzydzieści osób... Rozumie pani?
Zapadła decyzja.
Nikt nie umie przekazać rozkazu dowódcy, ale matka sama się domyśliła. Zanurza zawiniątko z dzieckiem w wodzie i długo trzyma... Dziecko już nie krzyczy. Nic nie słychać... A my nie możemy podnieść wzroku. Ani na matkę, ani na siebie nawzajem."
" Rano grupa pacyfikacyjna podpaliła wieś... Zapaliły się słomiane dachy. Uratowali się tylko ci, którzy uciekli do lasu. Uciekli bez niczego, z pustymi rękami, nawet chleba ze sobą nie zabrali. Ani jajek, ani słoniny. W nocy ciocia Nastia, nasza sąsiadka, biła swoją Juleczkę, bo ta cały czas płakała. Ciocia Nastia miała pięcioro dzieci. Juleczka, moja przyjaciółka, była najsłabsza. Zawsze chorowała... A nią czterech braci, i wszyscy prosili jeść. Cioci Nastii wtedy się rozum pomieszał: "Uuu... Uuu...". A w nocy usłyszałam... Juleczka prosiła: "Mamusiu, nie top mnie. Ja już nie będę... Już nie będę prosiła o jedzenie, nie będę...". Rankiem już nie zobaczyłam Juleczki... Już nikt jej nie widział.
Ciocia Nastia... Kiedy wróciliśmy do wsi na węgielki... Wieś spłonęła... Ciocia Nastia powiesiła się na czarnej jabłoni w swoim ogrodzie. A dzieci stały koło niej i prosiły jeść..."
"Znaleźliśmy na drodze kobietę, która nie wiedziała, co się z nią dzieje. Nie mogła iść, czołgała się i myślała, że już nie żyje. Czuła, że krwawi, ale uznała, że już jest na tamtym świecie, nie na tym. Kiedyśmy ją rozruszali, wróciła jej trochę świadomość i usłyszeliśmy... Opowiedziała, jak ich rozstrzeliwano, prowadzono na rozstrzelanie ją i jej pięcioro dzieci. Kiedy prowadzili ich do szopy, zabijali dzieci. Strzelali i żartowali przy tym... Zostało ostatnie, chłopczyk przy piersi. Niemiec pokazuje: masz podrzucić dziecko, a on je zastrzeli. Matka cisnęła dzieckiem tak, żeby je zabić... Swoje dziecko... Żeby tamten nie zdążył strzelić... Mówiła, że nie chce żyć, nie może po tym wszystkim żyć na tym świecie, tylko na tamtym... Nie chce..."
Imię: Kinga |
Wiek: 39 lat |
Z nami od: 29 IX 2011 |