" Wydaje się to bardzo ładne - powiedziała [Alicja], skończywszy - tylko, że dość trudne do zrozumienia!"
Oj, czego my tu nie mamy! Autor zabiera nas w magiczną podróż, naszą przewodniczką jest mała Alicja - dziewczę trochę głupiutkie, naiwne, ale również bardzo otwarte, poznające świat, ciekawe jego zakamarków. Uderzyło mnie to, jak doskonale Carroll oddał tok rozumowania kilkuletniego dziecka. Wraz z Alicją spotykamy tu między innymi gadające, zajmujące się swoimi małymi sprawami figury szachowe, szalonego konduktora, człowieka, który jest jajkiem, ale nim nie jest, za to ma piękny krawat, wysłuchamy wielotytułowej pieśni rycerza, poznamy stworki o dziwacznych imionach itd...
Zastanawiam się, czy Carroll czytał jakieś interpretacje "Alicji", na które wiele osób się porywa... Ciekawi mnie, czy go to bawiło... Dla mnie to książka, której zinterpretować się nie da, to pokręcony sen, w którym należy jedynie się pogrążyć. Powstały teorie, nie wiem, czy słuszne, że Carroll pod różnymi postaciami ukrył swoich znajomych, być może tak było, często przecież wymyślając różne historie, "pomagamy" sobie naszą rzeczywistością. Ale czy dla samego utworu to ważne, kto był czyim pierwowzorem? Zwłaszcza dla czytelników, którzy nie znają ani autora, ani tym bardziej jego przyjaciół? A wreszcie, czy to ma jakieś znaczenie dla dzieci, do których skierowany jest ten utwór (albowiem książka powstała dla kilkuletniej Alice Liddell)? Moim zdaniem, "Alicja..." to utwór absolutnie niewymagający interpretacji, to książka, która ma bawić, rozwijać wyobraźnię, uczyć wrażliwości.
W Krainie Czarów wszystko jest absurdalne (z naszego, dorosłego punktu widzenia), wszystko tu jest "coś jakby", coś jest czymś i nim nie jest jednocześnie - tego nie można zrozumieć, tym trzeba się bawić. Mam wrażenie, że dziecko nie będzie się dziwiło wyglądem świata powieści oraz zachowaniem jego mieszkańców. Kiedy przeczytamy dziecku na przykład fragment rozmowy Alicji z Komarem, to czy dziecko się zdziwi, że komar mówi? Wątpię... Myślę, że z wypiekami będzie słuchało dialogu, wyobrażając sobie komara wielkości kurczaka... A jak już jesteśmy przy tym temacie, to mała ciekawostka - Chińczycy zakazali wydawania "Alicji" właśnie ze względu na "gadulstwo" postaci zwierzęcych. Uważali oni, że "zwierzęta nie powinny mówić ludzkim głosem, że stawianie ich na równi z ludźmi jest hańbą".
Jest to książka, która zaprasza nas do niezwykłej zabawy, prosi, by uwierzyć w to, o czym czytamy, choćby tylko do końca jej opowieści. Porzućmy na ten czas logikę, zdrowy rozsądek, pozwólmy działać wyobraźni, bawmy się!
"
- Nie mogę w to uwierzyć! - powiedziała Alicja.
- Nie możesz? - powiedziała z politowaniem Królowa. - No, spróbuj jeszcze raz! zrób głęboki wdech i zamknij oczy.
Alicja roześmiała się.
- Nie mam co próbować - odrzekła - nie można uwierzyć w to, co niemożliwe.
- Zdaje się, że nie masz w tym wielkiej wprawy - powiedziała Królowa. - Ja w twoim wieku ćwiczyłam to przez pół godziny dziennie. Nieraz jeszcze przed śniadaniem dochodziłam do sześciu możliwości, w które udawało mi się uwierzyć."
Opublikowane na:
http://dajprzeczytac.blogspot.com/