"Emma i ja" nie należy do lekkich i miłych książek, które czyta się po, to by się zrelaksować i zapomnieć o problemach minionego dnia. Jest to powieść poruszająca bolesne tematy, ukazująca krzywdę dziecka i znieczulicę dorosłych, powieść, która chwyta za serce i wywołuje bardzo silne emocje.
Świat ośmioletniej Carrie przewraca się do góry nogami gdy w tragicznych okolicznościach ginie jej ojciec. Matka przechodzi głęboką depresję i zapomina o dziecku, które pozostawione samo sobie wykorzystuje bujną wyobraźnię do tego by przetrwać. Sytuacja jeszcze bardziej się komplikuje, gdy do domu wprowadza się ojczym nieudacznik uzależniony od alkoholu, psychopata lubiący znęcać się nad słabszymi. Wyobraźnia Carrie pomaga jej odgrodzić się od cierpienia i niekończącej się udręki. Dziewczynka jest zaniedbywana, chodzi brudna i głodna, ale to nic w porównaniu z tym jaki los zgotował jej ojczym. Codziennie doświadcza znęcania się fizycznego i psychicznego, nienawiści i wrogości, upokarzania w najbardziej dotkliwy sposób oraz molestowania. Matka, która powinna być wsparciem i stróżem bezpieczeństwa swoich dzieci, nie jest w stanie pomóc córce, udaje, że nic nie widzi, momentami wręcz oskarża córkę o utrudnianie i tak już skomplikowanego życia, jest głucha na wszystkie problemy i krzywdy, dorzucając dodatkowe obciążenie na barki dziecka. Kobieta wyładowuje na dziecku swoje frustracje i żale, obwinia za całe nieszczęście świata obrażając i traktując jak powietrze. Postawa matki dziewczynki znacznie bardziej przygnębia i przeraża niż działania jej ojczyma. W końcu to rodzona matka, osoba, która powinna dbać o dom, rodzinę i dzieci, czuwać nad ich bezpieczeństwem i prawidłowym rozwojem. Matka Carrie pozwala na to by patologiczna sytuacja trwała w nieskończoność, nie robi nic by poprawić sytuację swojej rodziny. Cała historia zmierza ku jednemu tragicznemu, nieuchronnemu finałowi.
Carrie ma młodszą siostrę, sześcioletnią Emmę. Dziewczynki są jak woda i ogień, różni ich niemalże wszystko od wyglądu zaczynając po cechy charakteru kończąc. Są jednak najlepszymi przyjaciółkami, które nie mają przed sobą żadnych tajemnic i wspólnie, ramię w ramię, przechodzą przez całą gehennę. Wzajemnie troszczą się o siebie, dbają o bezpieczeństwo, pomagają i wspierają w trudnych chwilach. Są dla siebie tym, czym powinni być dorośli, jedna nie potrafiłaby żyć bez drugiej. Są jak papużki nierozłączki, wszędzie i zawsze razem.
Carrie uciekając w świat wyobraźni stara się wyprzeć z pamięci wszystkie negatywne wspomnienia. Często przenosi się do czasów gdy jej biologiczny ojciec jeszcze żył, to były piękne chwile przepełnione miłością i szczęściem, wspomnienia te stanowią odskocznię od obecnego tragicznego położenia i pomagają dziewczynce przetrwać najgorsze momenty. Momentami dziewczynka traci poczucie rzeczywistości, zamyka się w świecie wspomnień i fantazji, nie pamiętając później co się zdarzyło lub wypełniając lukę mniej bolesnymi wydarzeniami.
"Emma i ja" to świetnie opowiedziana historia, która porusza najgłębsze emocje. Ciężko jest czytać o cierpieniach dziecka i znieczulicy ludzi, którzy na to pozwalają. Podczas lektury wielokrotnie zastanawiałam się kogo wypadałoby osądzić ciężej i kto w większym stopniu zasługuje na potępienie - psychopatyczny Richard czy matka Carrie? Dziewczynka kocha swoją matkę, współwinną jej cierpieniom, miłością czystą i bezwarunkową. Troszczy się o nią w sytuacjach wyjątkowo dramatycznych, mimo, że za każdym razem jest brutalnie odpychana i niemalże mieszana z błotem. Nigdy nie zrozumiem tego, jak można tak traktować dziecko, zwłaszcza jak można nie kochać własnego.
Książka poruszyła mnie do głębi. To jedna z tych powieści, która wypompowuje wszystkie emocje i pozostawia czytelnika z książkowym kacem. Takie powieści, mimo ich dramatyzmu i niezbyt miłego tematu, są potrzebne po to by uczulić czytelnika na ewentualny problem, który być może rozgrywa się tuż obok.