Dawno temu trafiła w moje ręce trylogia Brenta Weeksa i byłam nią oczarowana, chociaż na początku bardzo ciężko było mi się wdrożyć w całą fabułę. Wreszcie dziś przyszedł czas, aby dopełnić poznaną wcześniej historię i tak oto "Cień doskonały", czyli nowela ze świata "Nocnego Anioła", została przeze mnie przeczytana.
W tej krótkiej książce poznajemy początki Durzo Blinta. Przez setki lat nosił wiele imion, które przeszły do legendy. Tym razem jako Gaelan Gwiezdny Żar prowadzi spokojne, proste życie. Jest szczęśliwym mężem i ojcem, ale nieśmiertelność i talent do walki nie pozwalają mu być zwykłym człowiekiem. Zostaje zmuszony do wykonania zadania poleconego przez kurtyzanę— Gwinvere Kirenę, która jest uznawana za władczynię przestępczego świata. Zadaniem Gaelana jest pozbycie się najlepszych zabójców na świecie.
Po kilku latach wróciłam do niesamowitego świata stworzonego przez Brenta Weeksa. Nie zapomnę, jak długo męczyłam się, żeby przebrnąć przez "Drogę cienia". Wiele osób narzekało na początki, jednakże nie wolno się zrażać. Każdy, kto dobrnął do końca "Poza cieniem", wie, o czym mówię. "Nocny Anioł" to jedna z najlepszych trylogii, jakie miałam okazję przeczytać. Niesłychanie wciągająca, rozbudowana fabuła. Mnóstwo akcji. Naprawdę wszystkie trzy części są warte uwagi.
Co do "Cienia doskonałego" jest to dopełnienie całości. Ja, niestety, nie byłam na bieżąco z wydarzeniami z trylogii, bo czytałam ją ładnych parę lat temu, dlatego na początku musiałam sobie nieco poprzypominać.Teoretycznie można ją przeczytać niezależnie od pozostałych tomów Nocnego Anioła, aczkolwiek lepiej jest się z nią zaznajomić na końcu. Kiedy znamy całą fabułę, łatwiej jest nam się zorientować, o co chodzi w "Cieniu doskonałym".
Mimo tego, że w książce dzieje się sporo, nie jestem nią tak zachwycona, jak poprzednimi trzema częściami. Być może jest to spowodowane dość długą przerwą pomiędzy powieściami "Nocnego Anioła", a tą nowelą. Jednakże pamiętam, jak kilka lat temu historia wciągnęła mnie bez reszty. Nie mogłam się od niej oderwać. Siedziałam z nosem w książce tak długo, aż ją przeczytałam. Teraz, mimo że to zaledwie sto dwadzieścia stron, przerywałam lekturę bez większego żalu. Cały czas miałam wrażenie, że czegoś tym razem zabrakło.
Całą trylogię "Nocnego Anioła" gorąco polecam, bo jest to naprawdę kawał świetnej literackiej roboty. Co do "Cienia doskonałego" to już zależy od Was. Są osoby, które zachwycają się tą nowelą, a są i takie, które bardzo się na niej zawiodły. Ja czuję, że jestem pośrodku. Z jednej strony nie uważam, żeby była to naprawdę beznadziejna książka, a z drugiej nie powaliła mnie na łopatki. Dlatego pozostanę przy rekomendowaniu samej trylogii bez dodatku.
http://fascynacja-ksiazka.blogspot.com/2016/01/cien-doskonay...