Silna-i-niezależna kobieta...

Recenzja książki Królowa lodów z Orchard Street
Pełna recenzja dostępna na: inkoholiczka.wordpress.com

Może macie czas i chętkę zatopić zęby w tym prawie 600-stronicowym bloku lodowym? W tej obyczajowej masie sorbetowej poczujecie nutkę historii. Ostro pachnie biznesem. W smaku znajdziecie szczyptę zagubienia. Pozostawia lekki posmak uczuć. Częstujcie się.

Pewien kulejący maluszek, zupełnie zagubiony w nowym świecie, na którego własna matka wypięła się publicznie, uczy się żyć. Uczy się szukać własnych marzeń, dążyć do ich spełnienia ze wszystkich sił, sprytnie i przebiegle manipulować, a wrogów nie pokonywać, tylko miażdżyć.
Przyznam szczerze, że na początek ciężko mi się czytało „Królową” Niby wszystko cacy, niby niczego książce nie brakuje, a jednak jakoś wcale mnie nie wciągała, miejscami nie obchodziło mnie zupełnie co spotka tytułową pannę Dinello. Aż do momentu zwrotu akcji, którego zupełnie się nie spodziewałam – wtedy pozostałe 500 stron było już tylko cyferkami, które nie wiem nawet kiedy przeleciały.
Postać głównej bohaterki? Hem, hem, hem. Dziwaczna sytuacja. Kiedy narracja jest pierwszoosobowa, siłą rzeczy patrzymy na świat wyłącznie z jej perspektywy i to bardzo subiektywnej. A jak ktoś ma tendencję do wczuwania się w powieść i skłonność do utożsamiania się, to zapraszamy w postań Lilian Dunkle. Problem polega na tym, że jeśli od kobiety z tytułem „Queen of Ice-Creams” oczekujecie miłej, kochanej, sympatycznej babeczki w pudrowej sukience z dobrotliwym uśmiechem na ustach. O, nie, nie, bardzo nie. Lilian to naprawdę twardy i przebiegły babiszon, jeden z tych co po trupach do celu nie idą, a jadą czołgiem. Szczypta kreatywności i talentu nic sama nie zdziała – pani Dunkle dobrze o tym wie, bo na drugie imię ma Wytrwałość, a na trzecie Determinacja. Momentami książka jest rzez to aż nieco smutna – budowanie lodowego imperium tak bardzo pochłania bohaterkę, że poświęca mu absolutnie wszystko. W dodatku jej poczucie własnej wartości jest tak wysokie, że nie dopuszcza nawet myśli, że mogłaby nie mieć racji.
Skoro już przy Autorce jesteśmy, to warto głęboki ukłon jej złożyć z racji jej wielkiej dbałości o szczegóły historyczne. Bardzo cenię u pisarzy solidne przygotowanie do książki – a to akurat są czasy na tyle nowe, że każda próba robienia w bambuko Czytelnika obróciłaby się rychło przeciw Autorowi i zgodnie z zasadami Karmy dziabnęłaby go w tyłek. Wiedzieliście na przykład, że niegdyś lody odsądzano od czci i wiary, oskarżano o rozprowadzanie polio i bycie przyczyną kalectwa u dzieci? Później naturalnie wiele i starych i młodych gębul zasmakowało tych delicji i teoria chorobotwórcza przeminęła z wiatrem, zastąpiona przez powszechną opinii ę, że nie ma ponad nie nic lepszego na bóle duszy i ciała. Amerykanie nawet wysyłali za okrętami wojennymi jeden będący de facto lodziarnią na falach. Coby wzmocnić morale żołnierzy!
0 0
Dodał:
Dodano: 02 I 2016 (ponad 9 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 330
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: nie podano
Wiek: 32 lat
Z nami od: 20 VII 2015

Recenzowana książka

Królowa lodów z Orchard Street



W roku 1913 Malka Treynovsky, jeszcze jako dziecko ucieka z rodziną z Rosji do Nowego Jorku. Zaraz po przyjeździe ulega wypadkowi i zostaje porzucona na ulicy. Przygarnia ją włoska rodzina sprzedawców lodów, od której uczy się fachu. Musi ciężko pracować i udaje jej się przetrwać tylko dzięki sprytowi i pomysłowości. Kiedy dorasta zakochuje się w niepiśmiennym radykale Albercie – wsiadają razem...

Ocena czytelników: 6 (głosów: 1)