„(...) szczęście nie ogranicza się do dóbr materialnych, że szczęście to przede wszystkim umiejętność dzielenia się przyjemnościami i kłopotami, życie pod jednym dachem, z rodziną...”
Z Guillaume Musso jeszcze nigdy wcześniej się nie spotkałam, chociaż słyszałam o nim dobre opinie, a także mam w planach dwie jego powieści (tylko akurat nie było w tym „Potem...”), więc jak tylko zobaczyłam w bibliotece jego książkę, nie zastanawiałam się ani chwili.
Nathan Del Amico to mężczyzna, który nieświadomie poświęcił swoją rodzinę dla kariery i teraz bardzo tego żałuje. Przez całą książkę widać jak bohater pod wpływem różnych sytuacji i osób zmienia się. Z egoisty zmienia się w człowieka myślącego o innych, nawet obcych. Przez całą książkę kibicowałam Nathanowi, żeby wszystko wyszło mu jak najlepiej, jednak nie potrafiłam przekonać się i polubić tej postaci, sama nie wiem dlaczego.
„Nie bój się okazywać swoich uczuć wobec tych, których kochasz.”
No i właśnie ten opis... Nie wiem dlaczego wydawnictwo posunęło się do takiego kroku i praktycznie zdradził nam całe zakończenie powieści. Ale nawet z tym, że w dosyć dużym stopniu wiedziałam co się stanie, książkę czytało mi się szybko i przyjemnie. Autor łączy w swojej książce elementy obyczajowe i fantastyczne, których za wiele też nie jest. Bardzo spodobała mi się idea Posłańców, ludzi, którzy widzieli światło nad osobą, która miała niedługo umrzeć. Powieść o tym, że powinniśmy cieszyć się życiem, póki ono trwa, kochać póki możemy i nie bać się śmierci, bo jest ona nieunikniona.
Myślę, że pierwsze spotkanie z Guillaume Musso wypadło naprawdę dobrze i z przyjemnością będę sięgała po jego kolejne powieści. Na podstawie "Potem..." powstał film o tym samym tytule, który z przyjemnością obejrzę.
http://magiczneksiazki.blogspot.com/