Książka Anny Grzyb jest napisana prostym, choć może nazbyt potocznym językiem. Autorka jest osobą oczytaną o czym świadczą liczne odniesienia do książek ogólnie lub do konkretnych autorów (Christie, Carroll). Bardzo dobrze opisała małomiasteczkowy klimat, gdzie każdy każdego zna, wszyscy wszystko wiedzą o sąsiadach a chwilami to można powiedzieć, że wiedzą więcej o nas niż my sami. Historia Anity jest zwyczajna, ot taki los może spotkać Ciebie czy mnie... Najpierw jest wielka miłość, zafascynowanie, chęć wspólnego pokonywania licznych życiowych przeszkód, ale później małżeństwo przeżywa kryzys, bo nie ma czasu, bo nie ma sensu, bo nie ma siły... Każdy robi to co musi, by mieć z czego żyć i ludzie zapominają o tym co było, co ich łączyło... Czy to małżeństwo ma jeszcze szansę na wzlot? Czy Anita zdobędzie się na wysiłek i przestanie być tak bardzo marudna, bezbarwna, czy przestanie wciąż narzekać i zrobi coś, by poczuć się spełnioną? Czy weźmie się w garść i podejmie strategiczne decyzje?
Bardzo denerwowała mnie taka koncepcja bohaterki. Sama jestem kobietą, która ma na głowie wiele obowiązków i nie mogłam zrozumieć jak ona może nie wyrabiać się z własnymi?? Co takiego robi, że czas ucieka jej bezpowrotnie?
Anita jest bardzo niekonkretną postacią, niby chce rozwijać swoją znajomość z Asią, chce by były przyjaciółkami, ale nie chce się jej zwierzyć z problemów, bo boi się wyśmiania, oceniania i odrzucenia. Nawet jeśli zaczyna dostrzegać coś pozytywnego w swoim nieszczęśliwym życiu to za chwilę możemy oczekiwać na przytłoczenie tego negatywami - ot ciągła pesymistka. W wielu przypadkach Anita sama nie wie czego chce, miota się i nie potrafi skupić na jednej rzeczy czy jednej opowiadanej historii. Takie właśnie mam odczucie w stosunku do autorki, że nie do końca wiedziała co chciała napisać, ponieważ powieść jest tak naprawdę o niczym. Z wyjątkiem kilku konkretów jak założenie biznesu, śmierć dziecka Moniki, tajemnica zniknięcia matki Anity oraz utracona miłość Joanny to kolejne akapity książki traktują naprzemiennie o tym samym: histeria Misi, problemy z dziećmi i mężem, który rani i poniża. Dorzucę jeszcze irytujące nazywanie go Ten Mąż... Bardzo mi się to nie podobało.
Postacie niestety nie są dopracowane i poruszają się wciąż wokół tych samych tematów. Nie odczułam żadnej więzi emocjonalnej z bohaterami, ponieważ zbyt mało o nich wiem. Dialogi są powierzchowne i banalne a opisywane sytuacje płytkie. Książce brakuje iskry, akcji, czegoś co wciągnęłoby czytelnika i sprawiło, że czytałby z zapartym tchem aż do ostatniej strony. Niektóre akapity są jakby z zupełnie innej powieści, bowiem nie pasują do tego, co wcześniej czy później napisała autorka, są odrębne, nie powiązane, jakby dopisywane później. Pojawiają się zdania, które coś zwiastują, coś zapowiadają, jednak później wyczekujący rozwinięcia wątku czytelnik czuje rozczarowanie, ponieważ autorka nie wróciła do tego więcej (na przykład temat fundacji czy weekendu w Krakowie). Podobnie jest ze sprzecznościami, kiedy najpierw czytam o tym, że bohaterki ostatnio się zbliżyły a już w następnym zdaniu, że jedna się od drugiej odsuwa...
Tak jak wspomniałam na wstępie - czytałam wiele debiutów - mam zatem porównanie, jak może wyglądać twórczość debiutanta. Każdy kiedyś zaczynał, każdy szkoli warsztat, pisze coraz lepiej. Życzę autorce rozwoju i by kolejne książki były bardziej dopracowane. Ten debiut niestety nie zapadnie mi w pamięci jako godny polecenia. Choć z tylnej okładki powieści zerkają na mnie słowa polecenia znanych autorek, to ja czuję się... oszukana. I nie dlatego, że powieść jest o życiu i bez upiększeń (bo te argumenty pojawią się najczęściej), ale dlatego, że zwyczajnie książka jest głównie dołująca, z negatywnie do wszystkiego nastawioną bohaterką i brakiem jakiejkolwiek akcji... Czytane powieści powinny coś wnosić w nasze życie, powinny coś uświadamiać, podnosić na duchu a ja czułam się przyciśnięta do podłogi gruzami walącej się ściany i walcząca o oddech, który zabierały mi nawet teksty wierszy i piosenek, które zostały wplecione w powieść, jakby autorka nie do końca była pewna czy chce zadebiutować prozą czy poezją...
całość recenzji:
http://czytelnicza-dusza.blogspot.com/2015/11/anna-grzyb-zyc...