Powieść "Kaznodzieja" to druga część Sagi o Fjällbace. Moim zdaniem jest od swej poprzedniczki, "Księżniczki z lodu" lepsza.
Opowiem może po krótce o akcji tego szwedzkiego kryminału. W Wąwozie Królewskim sześcioletni chłopiec odnajduje martwe, skatowane ciało młodej dziewczyny i dwa szkielety. Okazuje się że te szkielety należą do dziewczyn uznanych za zaginione przed dwudziestoma czterema latami. Policja sądzi że ma do czynienia z seryjnym mordercą. Ale funkcjonariusze nie wiedzą od czego zacząć. Trudno znaleźć jakąkolwiek poszlakę, dzięki której dowiedzą się kto jest sprawcą tych morderstw. Do tego policjanci dostają zgłoszenie zaginięcia kolejnej dziewczyny, to już nie przelewki, liczy się każda minuta. Ofiary nie giną od razu, przed śmiercią są okrutnie torturowane, tym straszniejszym potworem okazuje się morderca. Akcja powieści toczy się w lecie, o dziwo w Szwecji panują nieznośne upały, jest to pełnia sezonu turystycznego. Wczasowicze omijają Fjällbakę szerokim łukiem ze strachu przed mordercą.
Erika partnerka Patrika, jest w ciąży, ciężko znosi ten błogosławiony stan. Źle jej samej gdy Patrik zostaje wyrwany w środku urlopu by poprowadzić śledztwo. Źle jej gdy dom szturmują goście i trzeba się nimi zajmować. Erice w tym stanie trudno dogodzić. Patrik jak już wspomniałem prowadzi śledztwo w sprawie morderstw, niestety jego podopieczni popełniają wiele błędów, przez co się ono przedłuża. Mamy jeszcze parę wątków, ale nie będę o nich wspominał.
Tą część uznaję za lepszą niż pierwsza gdyż, bardziej przykuwa uwagę, akcja toczy się szybciej, bohaterowie stają się jeszcze bardziej namacalni więc bliscy. Rozwodzą się, rozstają ze sobą, przeważnie mają dużo dzieci, często są wrażliwi i czuli. Są do bólu poprawni, romawiają o swoich uczuciach, przepraszają. Właściwie w życiu też się tak zdarza, ale bardziej przypomina mi to naszą sławetną operę mydlaną "Klan"
Szczerze mówiąc lubię gdy książki są tak wydawane jak, Saga o Fjällbace. Lubię duże litery i gdy można szybko, przewracać stronę za stroną. Polecam.