Czarna Seria zazwyczaj kojarzy nam się z literaturą skandynawską, prawda? Przez długi czas kojarzyłam ją jako serię najlepszych kryminałów, jakie ukazują się na naszym rynku. Teraz jest z nią trochę gorzej, ale wśród lektur Czarnej Serii znajdziemy nie tylko owoce pracy autorów z północy. Bardzo się cieszę, że do ich grona dołączyli polscy pisarze i, jak miałam okazję przekonać się do tej pory, zrobili to w świetnym stylu. „Cokolwiek uczyniliście” PM Nowaka to kolejny kryminalny tytuł, który zagościł na mojej półce. I muszę przyznać, że zrobił na mnie ogromne wrażenie. Nie tylko potrafił mnie niesamowicie zaciekawić i wciągnąć w fabułę, ale przede wszystkim wielokrotnie tak mocno mnie zaskoczył, że powoli zaczęłam wątpić w swoją intuicję…
W Warszawie dochodzi do serii napadów rabunkowych na duchownych. Według policji miejsca napadów tworzą kształt odwróconego pentagramu i wydaje się, że sprawa jest oczywista. Tymczasem do prokuratury zgłasza się mężczyzna, który twierdzi, iż w dzieciństwie został wykorzystany przez księdza. Prokurator Kacper Wilk odmawia wszczęcia śledztwa, obawia się jednak, że mężczyzna sam będzie dochodził sprawiedliwości. Czy obie sprawy się łączą? Kiedy dochodzi do nieciekawego zdarzenia, prokurator Wilk wraz z komisarzem Zakrzeńskim, który prowadził sprawę rabunków, wszczynają własne, nieoficjalne śledztwo. Ich działania mogą zapobiec większej tragedii...
Chociaż znałam zarys fabuły, nie spodziewałam się, że tak mocno się wciągnę. „Cokolwiek uczyniliście” niesamowicie mnie pochłonęło. Ale po raz pierwszy od dłuższego czasu musiałam się nieźle nagłowić nad rozwiązaniem zagadki. Ciągłe pytania: kto, jak i dlaczego? w tym przypadku nie miały sensu, bo autor zupełnie poplątał sprawę. Choć na pierwszy rzut oka wydawało się, że wszystko jest oczywiste, opis sytuacji wskazywał jasno, kto może być winny i dlaczego tak postępuje, to w rzeczywistości nic nie jest tutaj proste. Raz podejrzenia spadały na jednego bohatera, zaraz pewniakiem był ktoś inny… I tak w kółko. Motyw również wydawał się prosty, a tu proszę – kolejna niespodzianka. Wielkie brawa i ukłon stronę autora za stworzenie niebanalnej zagadki, która pod osłoną oczywistości stała się zgryzotą dla (mnie) czytelnika. Ale również niezłą zabawą.
W tej książce wszystko wydaje się być przemyślane i dobrze rozegrane. Każdy opis, każda postać – wszystko dopracowane w najmniejszym szczególe. To ważne, bowiem czytelnikom nie tylko łatwiej odbiera się historię, ale przy tym wzrasta zaciekawienie i zaangażowanie w lekturę. Mnie urzekło tutaj praktycznie wszystko, jednak mam maleńkie zastrzeżenie co do postaci prokuratora Wilka. Z pewnością jest charakterystycznym bohaterem, ale osobiście nie lubię, kiedy facet w książce ma zadatki na fajtłapę. To bardziej prywatne uprzedzenie i nie powiem, przez całą lekturę trochę mnie to gryzło. Jego zachowanie było czasem irytujące, miałam ochotę dosłownie wyrwać go z tej książki i nim potrząsnąć. Ale z perspektywy czasu wydaje mi się, że w pewnym sensie go nawet polubiłam. I kiedy powrócę do lektur pana Nowaka, a zrobię to na pewno, być może moja reakcja wobec prokuratora Wilka będzie bardziej łagodna.
Dopasowując pewne powiedzenie można powiedzieć, że dobry kryminał poznamy nie po tym, jak się zaczyna, ale po tym, jak się skończy. Zakończenie w tej powieści jest co najmniej wyborne, więc śmiało można stwierdzić, że cała książka również. Ale w tym przypadku nie tylko finał zasługuje na uznanie. „Cokolwiek uczyniliście” to wciągająca historia, która od samego początku intryguje. Wydaje się banalna i oczywista, jednak kolejno wszystkie rozdziały pokazują, że nic nigdy nie jest oczywiste. Świetna zagadka, która do końca trzyma w napięciu. I mnóstwo zwrotów akcji, które mieszają nam w głowach. Przy takiej lekturze wręcz nie można się nudzić. Gorąco polecam!