Pewnego pięknego dnia postanowiłam, że przestanę oglądać serial "Gra o Tron", aby w pełni skupić się na czytaniu i zapoznawać się z losami poszczególnych bohaterów za pośrednictwem papieru. Trudno się więc dziwić, że "Taniec ze smokami" trafił w moje ręce kilka tygodni później. Wprost nie mogłam się doczekać, musiałam wiedzieć, co wydarzy się w kolejnych częściach cyklu.
Uwielbiam Martina. Podziwiam go za to jak wiele trudu musi włożyć w stworzenie każdego rozdziału, podziwiam go za to, że nie gubi się wśród morza rodów i bohaterów drugoplanowych, podziwiam go za to, że mimo natłoku różnych wątków potrafi doskonale poradzić sobie ze stworzeniem, ciekawej i interesującej dla czytelnika historii. To ciężka, rzemieślnicza praca, której efektem są powieści doskonałe w każdym, nawet najmniejszym, szczególe. To historie kradnące nam czas, nie pozwalające nam ich opuścić, nakazujące dalsze ich zgłębianie. "Tańca ze smokami" nie sposób odłożyć na półkę.
Z tomu na tom mam wrażenie, że historia staje się coraz bardziej fantastyczna i przede wszystkim coraz ciekawsza. O ile miałam problem z niektórymi tomami, a mianowicie z "wpadnięciem w rytm", o tyle tutaj, po raz pierwszy od "Starcia królów", ten problem nie wystąpił. Akcja jest zaskakująca i pełna zwrotów od początku do samego końca pierwszej części "Tańca...". Jest to również jedyny z tomów, w którym tak często pojawiają się stwory fantastyczne i magiczne sytuacje. Wreszcie poczułam, że czytam fantastykę, a nie książkę pseudohistoryczną.
Rozumiem, że Martin nie miał łatwego zadania. Wprowadzenie tylu bohaterów mających wpływ na przebieg wydarzeń musiało być nie lada wyzwaniem. Z tego powodu łatwiej było mu przedstawić w "Uczcie dla Wron" i "Tańcu ze smokami" losy innych bohaterów. Niestety o ile widzę sens tego rozwiązania, to widzę w nim także sporo minusów, a wśród nich najważniejszy - czytelnik, co chwilę musi sobie przypominać, co działo się z innymi bohaterami, gdyż akcja obu części jest umieszczona w tym samym czasie, a poszczególne wydarzenia bardzo często bezpośrednio na siebie wpływają. Inny dobór postaci, np. Północ i Południe Westeros, sprawiłby, że opowieść stałaby się nieco przystępniejsza dla odbiorcy. Podziwiam więc tych, którzy na bieżąco (tzn. bezpośrednio po premierze) czytali kolejne tomy. Po pięciu latach czekania na "Taniec ze smokami" nie pamiętałabym już nic z "Uczty dla wron" skoro już odstęp blisko trzech lat, sprawia, że mam problemy z przypomnieniem sobie niektórych wydarzeń.
Podsumowując "Taniec ze smokami" to kolejna mistrzowsko napisana część cyklu "Pieśń Lodu i Ognia". Nie ma lepszego sposobu na doskonałe spędzenie czasu wolnego i przeniesienie się do fantastycznego świata, którego nie chce się opuszczać. Polecam całym sercem!
Więcej moich recenzji na:
http://life-is-short-make-it-happy.blogspot.com