Nie jestem wielką fanką książek obyczajowych, ale jeśli jakiś opis mnie zaciekawi to nie waham się po nią sięgnąć. Czy tym razem powieść przypadła mi do gustu?
Althea i Oliver mieszkają obok siebie od ponad dekady i od tylu lat też przyjaźnią się. Oliver to chłopak – ideał, przystojny, dobrze uczący się, jednak zapada na tajemniczą chorobę zwaną syndromem Śpiącej Królewny. Althea to przeciwieństwo Olivera – buntownicza, kłamliwa i nie zważająca czasami na uczucia innych. Próbowałam zżyć się z tymi postaciami, jednak jakoś mi to nie wyszło.
Akcja niby ma dziać się w połowie lat 90. ale w ogóle tego nie odczuwałam, równie dobrze mogła się ona toczyć w 2015 roku.
"Althea & Oliver" to powieść o dorastaniu, wybieraniu swojej drogi w życiu, pierwszych miłościach czy złamanych sercach. Jednak początek czytało mi się bardzo opornie, momentami miałam ochotę odłożyć ją na bok, ale siłą parłam na przód. Książka zaczęła mi się podobać dopiero, gdy Althea pojechała do Nowego Jorku i poznała Matildę i jej przyjaciół, tutaj dopiero akcja jakoś bardziej przyspiesza, bo wcześniej toczyła się bardzo wolno.
Jest dużo książek poruszających tematy chorób, zazwyczaj są to nowotwory, jednak po raz pierwszy spotkałam się z zespołem Kleinego – Levina i za to duży plus autorce, która ciekawie opisała tą przypadłość oraz problemy z niej wynikające.
„Althea & Oliver” to dobra powieść, ale wątpię żebym sięgnęła po nią kiedyś jeszcze, lecz jak na debiutancką powieść to i tak było dobrze.
http://magiczneksiazki.blogspot.com/