Od przeczytania „Mechanicznego anioła” minęło już ponad półtora roku, większych szczegół nie pamiętam, ale nie przeszkodziło mi to w sięgnięciu (wreszcie!) po drugi tom „Diabelskich maszyn”, czyli właśnie „Mechanicznego księcia”, gdyż bardzo chciałam poznać dalsze losy Tessy, Willa, Jema i reszty bohaterów.
Tessa cały czas zastanawia się kim i czym tak naprawdę jest. Will i Jem są jak dwie strony tej samej monety. I to nie tylko przez wzgląd na swój wygląd. Jem to uroczy chłopak, który musi zmagać się ze śmiertelną chorobą przez co patrzy na życie trochę inaczej. Will zmaga się ze swoją przeszłością, przez którą stał się ironiczny oraz odpycha wszystkich od siebie. Jednak w „Mechanicznym księciu” bohaterowie nie potrafili wywołać u mnie większych emocji, a szkoda bo zostali ciekawie wykreowani.
W tej części otrzymujemy tylko kilka odpowiedzi, ale nie znajdujemy ich na wszystkie pytania, a czasami tajemnica nawet jeszcze bardziej się pogłębia. Wyjaśnia się przyczyna zachowania Willa, jednak z Tessą jest już zupełnie inaczej, tutaj raczej wszystko jeszcze bardziej się miesza. Nie podobał mi się początek, gdyż za dużo się tam nie działo, ale później zostaje to trochę nadrobione. Jako, że wielką fanką trójkątów miłosnych nie jestem, to nie byłam zachwycona kiedy taki się pojawił i to zwłaszcza w odniesieniu do głównych bohaterów. Autorka dużo też właśnie poświęca czasu temu co nie zapunktowało dobrze u mnie. Cassandra Clare potrafiła także zaskoczyć i rozbawić mnie (zwłaszcza przy pomocy Willa i jego tekstów).
„Mechaniczny książę” niczym specjalnym mnie nie zauroczył, ale lubię lekkie pióro pisarki, więc książkę czytało mi się dobrze i szybko (chociaż przeszkadzały trochę w tym literówki, zwłaszcza brak spacji pomiędzy niektórymi wyrazami). Mam nadzieję, że ostatni tom będzie trochę ciekawszy.
http://magiczneksiazki.blogspot.com/