Wydaje mi się, jakby premiera „Utraty” była zaledwie wczoraj. Seria „Zatraceni” ukazała się w Polsce w błyskawicznym tempie, a jeszcze szybciej zyskała przychylność tak wielu czytelniczek New Adult. Pierwszy tom był nieco schematyczny, cukierkowy, lecz świetnie się go czytało; drugi – prezentował się bardziej dorośle, trochę mroczniej; a trzeci? „Wstyd” na szczęście nie popada w sztampowość i przedstawia się jeszcze poważniej. Powiela błędy z poprzednich tomów serii, lecz z łatwością można spostrzec, jak duży poczyniła Rachel Van Dyken postęp w konstruowaniu fabuły.
Podobnie jak poprzednio na okładce widnieje zdjęcie młodej, około dwudziestoletniej dziewczyny. Utrzymany w chromatycznych barwach projekt przedstawia z pewnością główną bohaterkę. Postać ma założony na głowę kaptur oraz nosi skórzaną kurtkę; wyraźnie zaznaczony został makijaż. Dziewczyna sprawia wrażenie lekko zagubionej, lecz przy tym odważnej i zdeterminowanej (modelka może się pochwalić naprawdę przepięknymi oczami).
Lisa, przyjaciółka dwóch małżeństw – Wesa i Kiersten oraz Gabe’a i Sailor, podobnie jak niegdyś jej bliscy, nosi ze sobą bagaż wspomnień oraz cierpienia z przeszłości. Kiedyś przeszła przez prawdziwe piekło, za sprawą swojego chłopaka, o czym do dzisiaj nie może zapomnieć. Jej drogi przecinają się z tajemniczym Tristanem, jednym z wykładowców na jej kierunku. Początkowo mężczyzna jest do niej bardzo wrogo nastawiony, bo Lisa prawdopodobnie związania jest ze śmiercią osoby, na której mu zależało. Pomiędzy tą dwójką iskrzy namiętność, która zajmuje miejsce początkowej niechęci. Czy uda im się uporać z przeszłością? Czy śmierć Taylora wpłynie na ich relacje? Czy Lisa może się już czuć bezpiecznie?
Historia przedstawiona we „Wstydzie” wydaje mi się być jeszcze bardziej mroczna, ociekająca niebezpieczeństwem niż ta w „Toxic”. W tym tomie najlepiej widać, że to seria niejako o ratowaniu samego siebie, o tym, że ludzie, których spotykamy na naszej drodze mogą być tymi, na których czekaliśmy całe życie. O tym, że nawet w wieku kilkunastu lat można się spotkać z poważnymi problemami, z jakimi zazwyczaj borykają się dorośli. O mocy wybaczania oraz o sile zmian, które wprowadzamy w naszą codzienność. O radzeniu sobie z kolejną emocją, kolejnym piętnem, jakim jest wstyd i stawianie czoła popełnionym niegdyś czynom. Wiem, że brzmi to dość płytko, lecz w rzeczywistości być może właśnie takie przekazy najlepiej docierają do kształtujących się dopiero Młodych Dorosłych?
Mimo, że już po kilkudziesięciu stronach oraz poznaniu wszystkich postaci można się z łatwością domyślić zakończenia powieści, nie ujmuje to temu, że to książka, którą znakomicie, lekko się czyta. Dużo zasługi w tym, że po pierwszej części Van Dyken zrezygnowała z bazowania wyłącznie na fabularnych stereotypach. Podobnie jak „Toxic”, nie jest to powieść przerażająco sztampowa. Dodatkowo, pewien rys thrillera czyni ją jeszcze bardziej wciągającą
Ku mojemu rozczarowaniu i tym razem nowy bohater prezentuje się wręcz idealnie. Tristan to już trzeci książę z bajki, jeszcze bardziej majętny i bogaty niż Gabe i Wes razem wzięci. W dodatku jest zaskakująco dobry, cierpliwy oraz wyrozumiały (pomimo płonącej w nim namiętności nie rzuca się od razu na Lisę). Niestety, wszyscy bohaterowie są do bólu doskonali, a jedyne z czym walczą to czyny z przeszłości, których konsekwencje wciąż odczuwają – dopóki nie zaznają katharsis.
Porównując historię Lisy ze „Wstydu” z zarysowaniem jej charakteru w poprzednich tomach pojawiają się pewne niezgodności. W trzecim tomie poznajemy ją jako dziewczynę, która boi się dotyku, a każda znajomość dość szybko się dla niej kończy. W pierwszym przedstawiana była raczej jako ta, która facetów miała na pęczki (a przynajmniej ja ją tak zapamiętałam – pewną siebie, zdecydowaną, flirtującą). Niekiedy odnosiłam wrażenie, że główna bohaterka została w finalnej części bardzo spłaszczona, pomimo, że poprzednie tomy zapowiadały postać raczej dynamiczną i o wiele ciekawszą.
Po raz kolejny Rachel Van Dyken zastosowała dwutorową narrację – wydarzenia śledzimy z perspektywy Lisy oraz Tristana. Tym razem początku rozdziałów zostały jeszcze wzbogacone o fragmenty dziennika Taylora, które opowiadają o wydarzeniach z przeszłości oraz prezentują, jak bardzo zmienił Lisę i jak duży miał na nią wpływ.
Pomimo ewidentnych, irygujących wad, w tym nadmiernej słodyczy i zbyt idealnych bohaterów, uważam, że „Zatraceni” to naprawdę przyzwoita, gatunkowa seria. Wciągająca, być może pouczająca dla młodszych, dorastających odbiorców, trzymająca w napięciu, a przy tym nie obsceniczna czy wulgarna. Zazwyczaj unikam podobnych książek jak ognia, lecz Rachel Van Dyken sprawiła, że udało mi się przekonać do niezobowiązujących młodzieżówek i zacząć je doceniać. Mam nadzieję, że autorka jeszcze czymś nas zaskoczy.
http://recenzent.com.pl/1/7-dobry/recenzja-ksiazki-wstyd-trz...