Claire, Jamie, Bree i Roger żyją w koloniach na terenie dzisiejszych Stanów Zjednoczonych i borykają się z wieloma problemami. Wiedzą, że zbliża się wielkie powstanie, które ma utworzyć niepodległy kraj, ale to nie jedyne niebezpieczeństwa. Każdy z bohaterów wpada w przeróżne tarapaty – jedne mniejsze, drugie większe.
Uff.. I kolejny tom za mną. Gdy zobaczyłam go myślałam, że chyba padnę bo to tak grube tomiszcze (poprzednie nie przekraczały 1000 stron). Momentami czytało się ciężko, ponieważ autorka zapychała strony nudnawymi opisami (co chwilami może zirytować i spowodować chęć odłożenia książki na bok), a momentami nie mogłam oderwać się od stron i potrafiłam przerzucić ich naprawdę sporo, obawiając się o życie moich ukochanych bohaterów. Autorka także nie porzuca humoru i czasami naprawdę idzie się pośmiać z przygód postaci a także z ich zachowań.
Jednak pomimo przynudnawych opisów najbardziej denerwowało mnie tłumaczenie książki. No bo w poprzednich tomach zawsze była Claire nazywana „Angielką” a tu teraz pojawia się „Angliszka” (?) - za każdym razem starałam się poprawiać sama sobie w głowie, bo okropnie to brzmi. Ale to nie wszystko, ponieważ można znaleźć było literówki czy braki w zdaniach. Może takie wydanie mi się po prostu trafiło?
Jednak pomimo tylu minusów książkę czytało mi się przyjemnie i nie mogę doczekać się kiedy sięgnę po kolejny tom, by poznać przygody Claire, Jamie'go, Bree czy Rogera a także wielu innych.
http://magiczneksiazki.blogspot.com/