Nie, nie, nie, to nie może już być koniec. Nie, gdy dostajemy takie zakończenie. Ja chcę po prostu więcej. Chcę dowiedzieć się co się stało z bohaterami, czy udało im się przetrwać, jak ewoluował świat. Nie cierpię otwartych zakończeń. Może powstanie coś więcej, bo tego zostawić tak nie można.
Ale od początku. Tym razem wydarzenia obserwujemy z punktu widzenia nie tylko Ethana, Theresy czy Adama Hasslera, ale też wielu innych mieszkańców Wayward Pines, kiedy muszą walczyć o swoje życie po tym jak David Pilcher uwolnił piekło w miasteczku. Z niemałym napięciem obserwowałam to jak wszyscy radzili sobie z ciężką rzeczywistością. Cofamy się także do początków istnienia ostatniego bastionu ludzkości. Polubiłam wszystkich bohaterów (zwłaszcza tych „dobrych”). Widać było, że autor postarał wykreować się każdemu z nich unikalny charakter. Najlepiej było to widać w tej części na Davidzie Pilcherze czy Pam – zwłaszcza ich szaleństwo i rozbudowane ego.
Książka zawiera w sobie wiele przemocy, zwłaszcza śmierci. Obserwujmy po prostu rzeź mieszkańców – kobiet, mężczyzn i dzieci. Blake Crouch nie cacka się z czytelnikiem i nie łagodzi wszelkich widoków zniszczenia. Oprócz walki o życie mamy też miłosne dramaty czy zemstę, ale to tak bardziej w tle.
Krótkie zdania oraz rozdziały powodują, że książkę czyta się w ekspresowym tempie. Składa się na to również niezmiernie szybkie tempo akcji – aż chce przewracać się kolejne strony, nawet nie zauważyłam kiedy dotarłam do końca.
Autor wykreował niemiernie ciekawy świat, pełen nieprzewidywalności i zaskoczenia. Myślę, że jeszcze nie raz powrócę do tej serii.
http://magiczneksiazki.blogspot.com/