Jak już część z Was wie, ja książki tej autorki całkiem lubię
Długo czekałam na skompletowanie cyklu, nie chciałam zaczynać czytania bez posiadania całości. I w końcu się udało.
Jest to historia czterech koleżanek ze szkolnej ławy, które spotykają się po latach na powtórce ze studniówki. Są samotne (oprócz jednej), trzy z nich leczą się u psychiatry. Dochodzą do wniosku, że chociaż wiele im się w życiu udało, to jednak coś jeszcze mogłyby zmienić na lepsze. Działając pod wpływem impulsu zakładają Klub mało używanych dziewic, w ramach którego chcą zrobić coś dobrego dla innych, a przez to również zmienić częściowo swoje życie. Podejmują wyzwania i starają się je wykonać.
A gdy zrobiły już pierwszy krok w “nowy” świat, to nagle okazał się on być nadzwyczajnie ciekawy, pełen zadziwiających ludzi (tych dobrych i tych niezbyt miłych). Przez karty powieści defiluje pochód wspaniałych postaci, żywych, barwnych i pełnokrwistych. Czasem pióro autorki nadaje im rys karykaturalny, ale to dodaje tylko więcej smaczku.
W książce tej – jak chyba zawsze u Szwai – można znaleźć głęboką wiarę w rolę przyjaźni, wsparcia udzielanego i otrzymywanego od przyjaciół, zwykły czas spędzany razem.
Zdecydowanie jestem ciekawa tego, co będzie działo się w kolejnych dwóch tomach. Ale mimo wszystko uważam, że nie jest to najsilniejsza z pozycji tej autorki. Zdecydowanie bardziej przypadły mi do gustu książki “telewizyjne” (”Artystka wędrowna” czy “Romans na receptę”), a już najbardziej chyba “Stateczna i postrzelona”. Napisane są lepiej, bohaterowie też są tam zwyczajnie fajniejsi
(Recenzję opublikowałam wcześniej na moim blogu -
http://ksiazkowo.wordpress.com/2009/10/04/klub-malo-uzywanyc...