Homoseksualizm w Polsce niestety wciąż jest trudnym tematem, wywołującym spore kontrowersje, obrzydzenie, a nawet agresję. Oczywiście nie u wszystkich ludzi, ale u większości. Dla owej większości jest to choroba, którą powinno się leczyć, albo wynaturzenie, nie mające prawa istnieć. Takie zamknięte indywidua nawet nie wiedzą, co mówią, bo z konkretną orientacją człowiek się rodzi. Ludzie chyba nigdy nie zaczną tolerować osób kochających inaczej, nie w tym ciemnogrodzie, jakim jest Polska. Strasznie mnie to denerwuje, ponieważ znam wielu homoseksualistów i są oni najwspanialszymi osobami, jakie w życiu poznałam, lepszymi od heteryków, a przy tym całkowicie normalnymi.
Każdy ma prawo do miłości i szczęścia!
Po "Pamiętnik lesbijki" sięgnęłam z kilku powodów. Z czystej ciekawości; ponieważ ja akceptuję i uwielbiam takich ludzi; ponieważ nudzą mnie już romanse damsko-męskie, są przerażająco zwyczajne i mdłe; ponieważ już przy przedpremierowych fragmentach poczułam silną więź z główną bohaterką: mamy identyczny stosunek do świata i ludzi, kochamy kogoś bez wzajemności, nienawidzimy facetów, alienujemy się, zamykamy we własnych azylach, do których prawie nikogo nie wpuszczamy... i dobija nas samotność. Jedyna różnica między nami polega na tym, że historia Nati kończy się tragicznie, a moja nie... cóż, jeszcze nie.
Eryk Edwardsson stworzył skomplikowany, ale ciekawy portret psychologiczny głównej bohaterki, Natalii. Bardzo realistycznie przedstawił konflikt dwóch subkultur - gothów i dresiarzy - a także stosunek ludzi do osób odmiennej orientacji. Czytając tę książkę, wielokrotnie wzdychałam ze smutkiem i myślałam: "jakie to prawdziwe" - bo tak właśnie jest w naszym "kochanym" kraju.
Jeśli myślicie, że znajdziecie tu same sceny romantyczne i erotyczne, to się mylicie. Jest ich mało, zaledwie 2-3 sceny damsko-damskiego pocałunku. Powieść jest nafaszerowana sporą ilością filozofii egzystencjalnej i zagadnień z dziedziny komunikacji i socjologii. Opowiada o poszukiwaniu akceptacji w okrutnym świecie, o odkrywaniu swojej tożsamości. Może uznano ją za obrazoburczą, lecz ja określiłabym ją jako mądrą, życiową i do bólu prawdziwą.
Autor przyznał w wywiadzie, że miało nie być wątku homoseksualnego w powieści, ale sam jakoś się pojawił i pan Edwardsson postanowił go pociągnąć. I dobrze, bo dzięki temu istnieje odrobina nadziei na zmianę ludzkiej mentalności.
Zachęcam do przeczytania "Pamiętnika lesbijki" i życzę większej otwartości wszystkim, którzy wciąż są przeciwnikami homoseksualizmu. Proszę, uczyńmy ten świat lepszym.