Powracamy do świata Winter i jej przyjaciół, zarówno tych ludzkich jak i wampirzych.
Ponownie jak w "Winter" obserwujemy głównie Winter, ale także przeskakujemy pomiędzy innymi bohaterami. Fajny zabieg, ale niestety niektóre fragmenty nie wnosiły niczego nowego do powieści. Winter dalej da się lubić, nie zmienia się, jest zdolna do największego poświęcenia. Z kolei Rhys staje się bardziej mroczny – szkoda, że autorka nie pociągnęła tego dalej, tylko w pewnym momencie urwała ten wątek.
Pierwszy tom zaciekawił mnie na tyle, że postanowiłam sięgnąć po kontynuację. Początek "Silver" trochę mnie nużył, gdyż poza odkrywaniem tajemnic Familii i wampirów nie dzieje się praktycznie nic. Dopiero później akcja przyspiesza. Jest jeden moment zaskoczenia, ale na tym by się zakończyło, gdyż potem łatwo przewidzieć to, co będzie się działo.
Największym atutem powieści Asii Greenhorn na pewno jest sposób wykreowania wampirów – zrobiła to w nowy sposób. Według mnie jest trochę nieścisłości w całej tej historii, ale pozostawię to wam do oceny. Może książka nie zawładnęła mną tak jak powinna, gdyż już mam dosyć historii związanych z wampirami. Co do "Silver" mam mieszane uczucia – z jednej strony fajnie się czytało, ale z drugiej czegoś w niej brakowało.
http://magiczneksiazki.blogspot.com/