http://recenzent.com.pl/1/recenzja-ksiazki-porzadek-rzeczy-p...
Kiedy zobaczyłam okładkę i opis „Porządku rzeczy” Paoli Capriolo, byłam pewna, że wiem już wszystko. W głowie zajaśniały mi w monochromatycznym kalejdoskopie zdania o schematyczności, utartej drodze, bolesnej przeciętności, ale i niezobowiązującej rozrywce na letnie dni. Zastanawiałam się jedynie jak mocno wszystkie te hasła wygryzły się w książkę. Czy pochłonęły ją doszczętnie, nie pozostawiając żadnej jasnej strony? A może jest w niej coś, czego można się chwycić, pochwalić, zareklamować? Możecie sobie tylko wyobrażać, jak wielki przeżyłam szok i jak długo trwałam w nim po skończeniu ostatniej strony.
Wspomniana już okładka, nie poraża oryginalnością, chociaż konotuje serię potencjalnych znaczeń. Kobieta wyciągająca przed siebie jabłko, cała skąpana w niewinnej bieli. Bogini Eris i jabłko niezgody? A może Ewa kusząca Adama owocem z Drzewa Poznania Dobra i Zła? Zwilżone usta dziewczyny zdają się kusić, a i opis odwołujący się do firmy o nazwie Desire coś podpowiada. Tylko co? Biurowy romans? Kolejną wersję „50 twarzy Grey’a”, ale w wersji YA? Przed lekturą uznałam to po prostu za przerost formy nad treścią. Po lekturze – za symbolikę bardzo trafną. To młoda, niewinna istota z obwoluty nie powinna być bowiem traktowana jako przedstawienie człowieka, a… nęcącego konsumpcjonizmu.
Sabrina nie miała w życiu lekko. Od osiemnastego roku życia, po stracie bliskich, musiała odnaleźć swoje miejsce w brutalnej codzienności. To właśnie w Desire dostała pracę, która pozwoliła jej utrzymać się na powierzchni. Jako Fairy Queen snuje dla popularnego portalu internetowego historie dyktowane najmłodszym, okraszając je ogromem linków i marketingowych chwytów. Jest królową dziecięcej reklamy. Pracę traktuje jak dar od losu i wyróżnik od szarej masy, piętrzącego się w dole wieżowca motłochu. Gdy w jej życiu pojawia się tajemniczy M., powoli zaczyna dostrzegać inną stronę medalu. Prawdziwe objawienie ma jednak przyjść dużo później. Jak zareaguje Sabrina, gdy sekrety M. wyjdą na jaw?
Powieść jest naprawdę krótka. Raptem 200 stron spisanych na grubym papierze, dużymi literami, z obszernymi marginesami i tak krótkimi rozdziałami, że kończy się je przechodząc z książką z jednego pomieszczenia do drugiego. Nie przeszkadza to jednak w różnorodności narracji. Z jednej strony, historię prowadzi Sabrina, opisywana w trzecioosobowej formie, czasu przeszłego. Z drugiej, czytelnik poznaje odczucia dziewczyny z wyraźnie odnoszący się do jej życia historyjek dla dzieci. Z trzeciej, świat, w którym rozgrywa się akcja, komentowany jest przez wpisy reklamowe portalu „Desire”. Całość napisana jest na tyle intrygująco, że rozpoczynając książkę, nie sposób porzucić jej przed ukończeniem.
To zresztą w językowej stronie tekstu tkwi jego moc i nie chodzi bynajmniej o skomplikowaną finezję opisowości. Gdyby „Porządek rzeczy” był filmem, szukałabym go na jednym z offowych festiwali. Jako książka ma w sobie dziwacznie odległą atmosferę postmodernistycznej sztuki, ale z targetem młodzieżowym. Dystans wyraźnie licuje z treścią. Przez cały czas miałam wrażenie, że mnie i historię odgradza szyba; że jedynie pozornie istniejemy w tym samym świecie. Myślę, że doskonale oddałoby tę odległość porównanie z wieżowcem. Pytanie tylko, gdzie w tej sytuacji znajduje się czytelnik – obserwując ludzi z góry, czy będący obserwowanym.
Bohaterowie powieści są tajemniczy i pozbawieni głębszych szczegółów, przynajmniej serwowanych wprost. W dużej mierze to czytelnik kreuje ich charaktery według własnych poglądów. Granica pomiędzy „dobrym człowiekiem” a „złym człowiekiem” jest tutaj bardzo płynna, pozbawiona bezpośrednich osądów. Ta książka po prostu zmusza do myślenia. Nie, nie nad zawartą w niej intrygą. Nad życiem, jego wartością i codziennym pędem. Jasne, że intelektualne wyzwanie stanowić będzie z pewnością jedynie dla młodszych czytelników, ale przecież nie ukrywa swojego przeznaczenia wiekowego. Zakończenie szokuje, a zwroty akcji – chociaż niekoniecznie zaskakują – wywołują fale emocji. Jest to o tyle szokujące, że uczucia biorą się nie z samej książki, ale raczej z możliwości łatwego skonfrontowania jej zawartości z rzeczywistością.
To jedna z tych powieści, które chętnie poleciłabym obecnym nastolatkom. Nie ze względu na jej wartość z perspektywy literaturoznawczej, ale przesłania zaserwowanego w sposób, obok którego nie da się przejść bez emocji. Pędzimy przed siebie w egoistycznym szaleństwie pragnienia zdobycia władzy, pieniędzy i sławy. Patrząc w okna, widzimy jedynie szpaler jasnych, identycznych kwadracików i czujemy się lepsi od ich szarych mieszkańców. Ale czy z perspektywy każdego z nich, my też nie jesteśmy jasnym kwadracikiem pośród serii identycznych?