Co roku powtarzam sobie, aby czytać więcej klasyki. Nie mówię o takim czytaniu, gdzie tylko i wyłącznie przerzuciłabym się na ten rodzaj literatury, ale chodzi mi o to, aby wśród tych wszystkich młodzieżówek, dystopii, fantasy znalazło się choć 5-6 pozycji z klasyki. Dlatego też gdy zobaczyłam, że na ekrany kin wchodzi film na podstawie książki Thomasa Hardy'ego od razu sięgnęłam po Z dala od zgiełku.
Betsaba Everdene po śmierci wuja postanawia samodzielnie zająć się farmą, którą odziedziczyła. Jest to dość niespotykane jak na dziewiętnastowieczną Anglię, aby kobieta zajmowała się gospodarstwem. Do tego Betsaba jest piękna, więc nie może narzekać na brak zainteresowania ze strony płci przeciwnej. Tylko, którego z trzech mężczyzn wybierze.
Jeśli chodzi o klasykę to bardzo lubię właśnie tą, która napisana jest przez angielskich pisarzy. I ta powieść również bardzo przypadła mi go gustu. Tym bardziej, że Thomas Hardy jest przedstawicielem nurtu naturalistycznego, więc w swojej książce odmalowuje on społeczeństwo, ich problemy i tradycje w taki sposób jak właśnie było. Jest to jeden z moich ulubionych nurtów w literaturze, ponieważ dzięki temu możemy dowiedzieć się jak dane czasy wyglądały, co ludzi nosili, w jaki sposób się ludzie wysławiali itd. I ten autor świetnie to przedstawił.
Pióro Thomasa Hardy'ego jest lekkie, a jednocześnie potrafi on umiejętnie przedstawić język klas niższych jak i nieco wyższych, bo artystokracji w tej książce na próżno szukać. Niemniej jednak można rozpoznać kto jest panem, a kto parobkiem. Do tego przez cały czas zachwycałam się narracją, która była rewelacyjna, ponieważ była trzecioosobowa, ale jej wyjątkowość polegała na tym, że narrator w niektórych momentach zwracał się bezpośrednio do czytelnika tłumacząc różne rzeczy.
Spodobała mi się również główna bohaterka. Silna, niezależna, uparta kobieta. Można by powiedzieć, że nieco w niej jest z feministki. Polubiłam się z Betsaby, ale w pewnym momencie, gdy straciła głowę dla Troya to trochę mnie rozczarowała, ale to pokazało, że pod fasadą niedostępności jest typową kobietą, która jak każda chce kochać i być kochaną.
Męscy bohaterowie też byli dość ciekawi. Skupie się tutaj tylko na tych trzech głównych, czyli Gabrielu Oaku, Franku Troy i Williamie Boldwoodzie, jednak dodam, że poboczni męscy bohaterowie również fajnie zostali przedstawieni i bardzo przy nich się ubawiłam.
Gabriela poznajemy na samym początku powieści i od razu go polubiłam i jednocześnie było mi go szkoda, gdy Betsaba go odrzuciła. Bardzo fajny facet, który docenia to co ma, ale również uczy się na błędach oraz cierpliwie czeka na rozwój wydarzeń. Troya i Boldwooda nie polubiłam. Troya z wiadomych powodów, typowy kobieciarz, chorągiewka, która zwróci się tam gdzie wiatr zawieje, a i w pewnym momencie okropny tchórz. Przypominał mi on trochę George'a Wickhama z Dumy i uprzedzenia, ale według mnie on był jeszcze groszy od niego.
Co do Boldwooda. Pierwsze słowo jakie mi na myśl przychodzi to: stoker. Od samego początku on mi się nie podobał, bo zbytnio nagabywał pannę Everdene o ślub z nim, a że był człowiekiem majętnym to nie wzbudzało to u innych podejrzeć, bo było to uważane za wielkie szczęście dla Betsaby.
Wydarzenia w tej książce toczyły się własnym torem. Raz były one ciekawsze raz mniej. Thomas Hardy po prostu przedstawił codzienne życie mieszkańców, które mogły gdzieś kiedyś się wydarzyć, ale przyznam, że w niektórych momentach byłam bardzo zaskoczona rozwojem wydarzeń, a w niektórych bardzo łatwo mi było dodać dwa do dwóch i rozwiązać "zagadkę".
Moja pierwsza powieść Thomasa Hardy'ego Z dala od zgiełku bardzo mi się podobała i już teraz nie mogę się doczekać na przeczytanie innych książek tego autora i mam nadzieję, że uda mi się to zrobić szybciej niż przed nowymi ekranizacjami jego powieści. Teraz też ogromnie jestem ciekawa jak wyszedł film na podstawie tej historii i jakie wrażenie on na mnie wywrze.
http://book-please.blogspot.com/2015/08/z-dala-od-zgieku-tho...