„To kim jesteś, nie jest ustalone raz na zawsze. Jeśli chcesz, możesz sam się odmienić.”
"Brisingr" to już trzecia część tetralogii opowiadającej o przygodach Smoczego Jeźdźca Eragona i jego smoczycy Saphiry oraz Rorana czy też Nasuady.
W tym tomie zachowanie Eragona może momentami drażnić czytelnika i też tak czasami było. Jeździec wpada w pewnego rodzaju depresję i zastanawia się nad swoim zachowaniem, zwłaszcza zabijaniem przeciwnika (to zachowanie świadczy o nim też dobrze, ponieważ widać, że nie zmienił się w 100% mordercę, ale bez przesady, nie musimy tego słuchać przez cały czas). Oprócz Eragona, Rorana i Nasuady w książce możemy obserwować wydarzenia z punktu widzenia samej Saphiry. Język jakim posługuje się smoczyca jest naprawdę barwny i dziwny. Jednak bohaterem, który nadal mnie fascynuje jest Murtagh i szkoda, że w tej części było go o wiele mniej, mam również nadzieję, że wszystko dla niego rozwiąże się jak najlepiej.
Tym razem książka jest moim zdaniem trochę słabsza od swoich poprzedniczek. Autor skupia się w tej części w dużej mierze na polityce i pełni to swoistego rodzaju zapychacz, ponieważ jest tego sporo, gdyż zarówno pośród Vardenów i krasnoludów toczą się wewnętrzne spory, które wymagają obecności Smoczego Jeźdźca. W związku z tym mniej jest dynamicznych wydarzeń, jednak pojawiają się także one, ale zwłaszcza pod koniec powieści. Widać było, że „Brisingr” jest pisany troszeczkę inaczej i miałam wrażenie, że Paoliniemu trochę się spieszyło w akcie twórczości, gdyż pojawiają się momenty troszeczkę nierealne – choćby stawanie do walki dzień po tym, gdy otrzymało się 50 batów. Pomimo tych wpadek autor również potrafi czasami zaskakiwać i trzymać w napięciu – na światło dzienne wyszło kilka tajemnic samego Eragona jak i smoków.
Mam nadzieję, że wpadka zaliczona przy „Brisingru” nie pojawi się w ostatnim tomie. Jestem też ciekawa jak potoczą się dalsze przygody bohaterów i dlatego sięgnę po ostatnią część.
http://magiczneksiazki.blogspot.com/