Większość iluzjonistów to oszuści chwytający się najróżniejszych trików, by wyglądać wiarygodnie. Ale nie Prospero. On używa prawdziwej magii, sprawiając jedynie pozory sztuczności i właśnie dlatego uważany jest za najlepszego z najlepszych. Pewnego dnia otrzymuje niespodziewaną... przesyłkę, a jest nią jego córka, którą od teraz ma się zajmować. A jakże, Prospero bierze ją pod opiekę, choć bynajmniej nie z poczucia obowiązku. Rzecz w tym, że mała Celia odziedziczyła po nim naturalny magiczny talent, a on już wie, jak go wykorzysta. Niecały rok później przedstawia dziewczynkę pewnemu znajomemu i proponuje rozpoczęcie kolejnej rozgrywki - Celia przeciwko przygotowanemu przez przybysza uczniowi. Układ zostaje zawarty, a jego zasady są co najmniej niejasne.
Mijają lata. Obserwujemy zarówno przygotowania Celii, jak i Marca, którego wybrał na jej przeciwnika mężczyzna w szarym garniturze. Dostrzegamy, jak różne są metody nauczania obu magików - przedmiotowe traktowanie Celii, ciężkie, a nawet okrutne treningi oraz zwykle zostawianego sam na sam z książkami Marca. Po pewnym czasie zapada decyzja w sprawie miejsca pojedynku, a jest nim nowo utworzony, niezwykły pod każdym wręcz względem cyrk. Celia zostaje tam zatrudniona jako iluzjonistka, jednak jej oponent będzie zmuszony działać, nie będąc bezpośrednio związany z cyrkiem. Marco ma jednak pewną przewagę - wie, że to ona jest jego przeciwniczką. Nie mając jasno określonych zasad, zostają skazani na błądzenie po omacku z nadzieją, że ich działania okażą się trafne. Ich rozgrywką stają się kolejne cyrkowe namioty, magicznie pomieszczenia, z początku stawiane osobno, a z czasem dopełniające siebie nawzajem. Połączeni tym samym przeznaczeniem odnajdują w ten sposób wspólny, pozbawiony słów język. Jednak taka bliskość z przeciwnikiem nigdy nie jest dobrym pomysłem. Zwłaszcza, gdy w rozgrywkę nieświadomie wplątani są także wszyscy ludzie powiązani z cyrkiem. Jak wiele zmieni rodzące się między nimi uczucie? Na czym tak naprawdę polega ta rozgrywka i jakie będą jej konsekwencje?
"To wydaje im się takie proste: poszczuć na siebie dwoje ludzi. Ale to nigdy nie jest proste."
Le Cirque des Rêves (Cyrk Snów) to naprawdę niezwykłe miejsce, którego magiczna atmosfera nakreślona przez autorkę jest niemal namacalna. Plastyczne opisy cyrku pozwalają nam lepiej zrozumieć jego specyfikę, wrażenie, jakie wywiera na odwiedzających. Gąszcz czarno-białych namiotów, zamiast jednego dużego, a w każdym z nich dopracowane wręcz do perfekcji atrakcje - zarówno przedstawienia (iluzjonistka, akrobaci), jak i niepowtarzalne pomieszczenia, takie jak Lodowy Ogród czy Labirynt. Magia wylewa się praktycznie z każdej strony. Bardzo ciekawym zjawiskiem są również subtelne przejścia od monochromatycznych atrakcji tego niezwykłego cyrku do wielobarwnych widowisk poza nim (chociażby Kolacje o Północy u Chandresh'a).
W powieści nie brakuje ciekawych postaci. Na początek główni bohaterowie, a więc silna i zdecydowana Celia, która w życiu doświadczyła już wielu nieprzyjemności oraz bystry i pracowity Marco, niekiedy nie całkiem świadomy manipulant. Dalej ich nauczyciele - samolubny, arogancki Prospero i roztaczający wokół siebie aurę tajemniczości Alexander - oraz współtwórcy cyrku, m.in. jego właściciel, ekscentryczny Chandresh i pan Barris, bardzo sympatyczny architekt. Spośród kadry cyrkowej warto wspomnieć o nietuzinkowej kobiecie gumie Tsukiko, wróżce Isobel (a prywatnie dobrej znajomej Marca) i cudownym bliźniętom Murray, również wykazującym niezwykłe zdolności, których uwielbiam. Nie mogłabym również zapomnieć o Herr Thiessenie, twórcy sławnego cyrkowego zegara i zapoczątkowanej przez niego społeczności rêveurs, charakterystycznej grupie największych miłośników cyrku, który z chęcią trzymają się razem i bez mrugnięcia okiem pomagają sobie nawzajem.
"Ludzie widzą to, co chcą zobaczyć. W większości przypadków to, co im się wmawia."
Nie jest to jednak powieść doskonała. O ile autorka potrafi oczarować światem, jaki wykreowała, to jednak w uczuciu, które rozwija się między Celią a Markiem tej magii mi zabrakło, jakoś nie byłam w stanie do końca w nie uwierzyć. Może to ten przesyt baśniowości (niewątpliwy atut) sprawił, że oczekiwałam czegoś więcej, a powieściowa rzeczywistość nie była w stanie temu podołać. Następnie sam pojedynek, a więc kluczowy element powieści wydawał mi się nieco niedopracowany. Enigmatyczne przedstawienie tej nieprzewidywalnej gry, nad którą nie da się do końca zapanować to jedno, ale nawet po skończeniu książki nie byłam całkiem pewna, o co tam w ogóle chodziło.
Rozmowy, wróżenie z kart, wizje, a także wybieganie w przyszłość - autorka daje nam całkiem sporo podpowiedzi, z których część można dość łatwo zrozumieć, podczas gdy inne dają nam jedynie niejasne pojęcie na temat mających dopiero nadejść zdarzeń. Podawane na początku rozdziałów czas i miejsce akcji okazują się bardzo przydatne w obliczu dość częstych przeskoków. Cała historia ciągnie się przez lata, a rozdziały nie zawsze zachowują chronologię, co z początku może być dezorientujące, jednak można do tego przywyknąć.
"Przeszłość zostaje w tobie tak samo jak cukier puder na palcach. Niektórym udaje się jej pozbyć, ale ona ciągle tam jest, wydarzenia i rzeczy, które doprowadziły cię w miejsce, gdzie jesteśmy dzisiaj."
Ukłon w stronę czytelnika stanowią pojawiające się co jakiś czas rozdziały, dzięki którym możemy poczuć, jakbyśmy sami spacerowali po tym niezwykłym cyrku. Tak jak cała powieść, mają one w sobie wiele czaru. Nie mogłabym też pominąć pięknego wydania tej książki. Całość, zgodnie ze stylistyką samego cyrku, utrzymana jest w monochromatycznych barwach, uzupełnionych jednak o czerwone detale. Co więcej, wewnętrzna część okładki pokryta jest czarno-białymi pasami. Pozostaje Wam jedynie uwierzyć na słowo, że na żywo wygląda to jeszcze lepiej.
"Cyrk nocy" niewątpliwie ma swoje wady, czy raczej niedoróbki, które mogą nieco zaburzyć jego odbiór, jednak ciekawi bohaterowie, a przede wszystkim przepełniony magią świat, jaki miałam okazję poznać za sprawą powieści Erin Morgenstern zdecydowanie był warty czasu spędzonego na czytaniu. I właśnie dlatego bez wahania mogę tę książkę polecić, zwłaszcza osobom szczególnie wrażliwym na piękno i prawdziwie czarującą tajemniczość.
"Najprawdziwsze opowieści potrzebują czasu, musimy się z nimi oswoić, żeby mogły się stać tym, czym są."
Recenzja z mojego bloga:
http://krople-szczescia.blogspot.com/2015/07/e-morgenstern-c...