Nieludzie

Recenzja książki Nieludzie
Kat Falls ma na swoim koncie powieści fantastycznonaukowe. Jedną z jej książek w 2015 roku wydał Uroboros, część Grupy Wydawniczej Foksal. Powieść nosi tytuł Nieludzie.
Lane spędza przyjemny wieczór ze znajomymi, gdy nagle do ich mieszkania wkraczają agenci i zabierają dziewczynę. Wszyscy są przerażeni, myślą, że Lane złapała wirusa ferae, który kilkanaście lat temu zdziesiątkował populację Stanów Zjednoczonych. Oznaczać by to mogło tylko jedno – Lane przekroczyła mur i trafiła do Dzikiej Strefy. Prawda jest jednak inna. Okazuje się, że ojciec dziewczyny jest szmuglerem i został przyłapany na przekraczaniu bezpiecznej strefy. By uratować go przed rozstrzelaniem Lane musi opuścić miasto i udać się do dziczy, by go odnaleźć. Mack będzie musiał udać się do Chicago i przynieść coś dyrektorce służb Ochrony Zdrowia, wtedy nie zostanie stracony. Dziewczyna nie ma wyjścia – opuszcza bezpieczną strefę i rusza do dziczy, by poszukać ojca. Zadanie nie jest proste – po drodze czeka na nią wiele niebezpieczeństw. Jednym z nich są ludzie przemienieni częściowo w zwierzęta. DNA człowieka i zwierzęcia miesza się i w ten sposób powstają mutanci, którzy są niesamowicie niebezpieczni i nieprzewidywalni.
Lane prowadzi narrację pierwszoosobową w powieści. Widzimy świat jej oczami. Dla niej to także nowe miejsce i sytuacja. Pierwszy raz trafia za mur, a chociaż zna Dziką Strefę z opowieści, nigdy jej nie widziała na własne oczy. Nie wierzy w plotki, które powtarzali jej znajomi – w końcu, czy wirus mógł zmutować ludzi tak, że teraz mają oni DNA zwierząt? Okazuje się jednak, że ojciec, który ukrywał przed nią to, że jest szmuglerem, opowiadał jej bajki na dobranoc, których treść pozwala dziewczynie przetrwać w nowych okolicznościach.
Akcja jest dość wartka, ciągle coś się dzieje. Bohaterka zdobywa sobie sojuszników, którzy chcą jej pomóc w odnalezieniu ojca. Ich przygoda to ciągła droga. Mimo że Lane nie była nigdy w dziczy, radzi sobie całkiem nieźle. Popełnia błędy i ładuje się w niebezpieczne sytuacje, ale zawsze jakoś udaje jej się wyjść cało. Dzięki odwadze i dobroci zjednuje sobie istoty z Dzikiej Strefy.
W książce nie brakuje zwrotów akcji. Gdy już myślimy, że wszystko jest dobrze, nagle przydarza się nowa rzecz i znowu atmosfera robi się napięta. Trzeba jednak przyznać, że większość rzeczy Lane znosi dzielnie i nie przejmuje się nimi za bardzo. Możemy to dostrzec w narracji, którą prowadzi. Inni byliby przerażeni na jej miejscu, ona jednak wie, że wszystko, co robi, służy odnalezieniu ojca. Dla jego dobra zdolna jest poświęcić naprawdę wiele.
Wątek fantastycznonaukowy to tylko jeden z wątków w książce. On jest jednak najbardziej ciekawy. Po epidemii ferae ludzie umierali, bądź zmieniali się w dzikich i szalonych osobników. Ci, których DNA połączyło się z DNA zwierząt stawali się mutantami. Autorka wprowadziła naprawdę wiele szczepów, które wywołują zmianę – są ludzie zamienieni w lwy, tygrysy, małpy, ale też świnie, psy i morsy. Niektórzy po zmianie zachowują się normalnie, mają rodziny, pracę, innym kompletnie odbija i cechy zwierzęce biorą nad nimi górę. Także ludzie, którzy są zdrowi, pokazują swoje okrucieństwo. Dla zabawy łączą różne szczepy choroby, by uzyskać nowe gatunki. Książka pokazuje jak bardzo społeczeństwo się dzieli w obliczu strasznego wydarzenia – niektórzy szukają sposobów leczenia zarażonych, inni dla sportu polują na mutantów lub sami ich tworzą. W Dzikiej Strefie nikt nie może być bezpieczny.
Drugim wątkiem jest miłość. Lane dla ojca jest w stanie opuścić bezpieczne schronienie i wyruszyć w podróż. Nie oszczędza się, chce jak najszybciej wykonać swoje zadanie i zapewnić ojcu anulowanie wyroku. Na jej drodze staje dwóch chłopaków – jeden jest dzikim, drugi to żołnierz. Obaj są dla niej mili i obu wpada w oko. W Lane czasem odzywa się próżna dziewczyna – chce dobrze wyglądać, bywa zazdrosna, chce się podobać swoim towarzyszom. Jednak żadnego z nich świadomie nie wybiera. Ten trójkąt pozostaje w stanie niepewności, przynajmniej w moim odczuciu, do ostatniej kropki w książce. Tak naprawdę dziewczynie zależy tylko na ojcu.
Muszę przyznać, że nie mogłam się wciągnąć w tę powieść. Brakowało mi logicznego wytłumaczenia tego, skąd wzięła się choroba, jak działa. Lane przybliża nas do tej wiedzy stopniowo, jednak nadal mam luki w tym wątku. Dopiero potem zaczęłam się interesować losami bohaterów – były wciągające i zaskakujące. Moje zaciekawienie rosło wraz z przybliżającym się końcem.
Uważam, że to niezła pozycja. Podoba mi się wykreowanie własnego świata, który autorka stara się od podstaw przedstawić czytelnikom. Jest to ciekawe środowisko, nie znam podobnych do niego literackich przykładów. Mam parę zastrzeżeń co do samej fabuły, jednak ogólnie wszystko wypada pozytywnie.
Polecam tym, którzy szukają pozycji młodzieżowej z oryginalnym światem. Schemat jest niestety podobny do innych tego typu powieści – Stany po apokalipsie i bohaterka, która dla wyższego dobra musi się poświęcić. Plus jest taki, że jej wyższym dobrem jest ojciec, a nie pokój i zdrowie reszty społeczeństwa.
0 0
Dodał:
Dodano: 06 VII 2015 (ponad 9 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 183
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: nie podano
Wiek: 33 lat
Z nami od: 17 III 2015

Recenzowana książka

Nieludzie



W wyniku katastrofy biologicznej tereny na wschód od Mississippi zostały opuszczone. Feral Zone to miejsce zainfekowane przez wirus, który zamienił miliony ludzi w krwiożercze bestie. Przebywanie na tym terenie jest śmiertelnie niebezpieczne. Lane McEvoy nie potrafi sobie wyobrazić, po co w ogóle ktoś miałby próbować się tam dostać, skoro życie na zachodzie kraju jest bezpieczne i wygodne, dokładn...

Ocena czytelników: 5.18 (głosów: 8)