Niedługo po wojnie, w 1945 roku, Clarie oraz Frank Randallowie postanawiają wyruszyć do Szkocji na swój drugi miesiąc miodowy. Mają nadzieję na rozbudzenie namiętności w nieco zaniedbanym małżeństwie, jak również na rozpoczęcie wspólnego życia od nowa. Pewnego dnia Clarie dowiaduje się o tajemniczym, kamiennym kręgu i postanawia pokazać go mężowi. Małżeństwo jest światkiem rytuału, który przestaje wydawać się zupełnie niewinny, gdy następnego dnia, dwudziestosiedmiolatka przenosi się o dwieście lat w przeszłość po dotknięciu jednego z kamieni. Zdezorientowana, bezbronna i początkowo zupełnie nieświadoma sytuacji, w jakiej się znalazła, musi odnaleźć się w XVIII-wiecznej Szkocji i przezwyciężyć napotykające ją trudności.
Przed przystąpieniem do lektury, gdy o książce nie wiedziałam zbyt wiele, wydawało mi się, że konstrukcja świata i fabuły może zgoła przypominać coś, co zaprezentował Martin w „Grze o tron”. Spodziewałam się znaczącej mnogości bohaterów i wątków, które wykreowałyby nam wielopłaszczyznowy obraz XVIII-wiecznej Szkocji i przedstawiły go z wielu różnych perspektyw. Nie trudno się zapewne domyślić, że skoro o tym wspominam, rzeczywistość okazała się nieco inna. Narracja książki jest pierwszoosobowa, widzimy wszystko oczami Claire i choć odgrywających ważną rolę postaci jest sporo, a fabuła utworu jest dynamiczna, nie tak ciężko, jak u Martina, jest się w tym wszystkim odnaleźć.
"Wyrwana z własnych czasów przez siły, których nie rozumie, trafia w świat niebezpieczeństwa i płomiennej namiętności"
Jedynym poważniejszym „problemem” tej książki jest mało adekwatny opis, który poniekąd wprowadza czytelnika w błąd i może skutkować późniejszymi rozczarowaniami. Równowaga między wspomnianym wyżej „niebezpieczeństwem”, a „płomienną namiętnością” jest wyraźnie zachwiana. Obraz miłości (szczególnie tej fizycznej) bohaterów, przyćmiewa pozostałe wątki i choć nie wiem, jaki był zamysł autorki, spod jej pióra wyszedł bardzo dobry, ognisty i porywający romans. Nie wszystkim może to odpowiadać, a młodsi czytelnicy, którzy myślą, że dostaną związek w stylu Belli i Edwarda, powinni zdecydowanie odpuścić sobie tę pozycję. No, przynajmniej na razie.
"- Wiem już, dlaczego Kościół twierdzi, że to sakrament – odezwał się Jamie z rozmarzeniem.
- To? Dlaczego? – spytałam zaskoczona.
- A przynajmniej rzecz święta. Kiedy jestem w tobie, czuję się jak sam Bóg."
Potencjał, jaki kryje w sobie ta historia, nie został jednak całkowicie wykorzystany, a bardziej rozbudowane wątki historyczne czy przygodowe, które mogłyby urozmaicić fabułę, nierzadko zostały zastąpione kolejną romantyczną lub brutalną scenką aktu seksualnego. Pamiętajmy jednak o tym, że to nie koniec tej historii, bo wciąż do przeczytania pozostaje siedem opasłych tomisk, co wbrew pozorom, wcale mnie nie przeraża. Wręcz przeciwnie. Perspektywa spędzenia tego czasu w tak doborowym towarzystwie świetnie wykreowanych postaci napełnia mnie radością i już nie mogę doczekać się, kiedy chwycę po „Uwięzioną w bursztynie”, czyli drugą część opowieści o podróżniczce w czasie.
"[…] szacunek dopuszcza tajemnice, ale nie kłamstwa"
Podsumowując, naprawdę warto zapoznać się z historią spisaną na kartach tej książki. Czyta się ją naprawdę bardzo przyjemnie, fabuła nie jest rozwlekła ani przewidywalna, wciąga już od pierwszych stron i nierzadko zaskakuje czytelnika. Bohaterowie są nietuzinkowi, czytelnik łatwo się z nimi zżywa i szybko chce poznać ich dalsze losy. Jeżeli lubicie powieści historyczne z dużą dozą namiętności i odrobiną fantastyki, a jeszcze nie czytaliście „Obcej”, ta książka na pewno przypadnie Wam do gustu.
http://skrzynka-pelnaksiazek.blogspot.com/2015/06/obca-diana...