Atrofia Lauren DeStefano

Recenzja książki Atrofia
Kiedyś rozmawiałam z moim ojcem na temat przyszłości, a dokładniej jakie zdarzenia miałyby miejsce gdyby ludzie znali datę swojej śmierci oraz sposób i okoliczności w jakich wydadzą ostatnie tchnienie. Jednoznacznie stwierdziliśmy, że byłby to koniec świata. Ludzie wyzbyliby się wszystkich zasad moralnych oraz popełniali masowe samobójstwa, bo czekanie doprowadzałoby ich do szaleństwa. W literaturze dla młodzieży coraz częściej można się spotkać z tematem przyszłości. Pani Lauren DeStefano podjęła się ciężkiego zadania opisania przyszłych losów ludzkości w Chemicznych Światach. Miejscu, gdzie śmierć nie jest tematem tabu, a wręcz towarzyszy przy każdej rozmowie.

Rhine żyje w czasach, kiedy jedynym kontynentem jest Ameryka Północna, podstawą żywienia są sztucznie hodowane warzywa i owoce, i każda nastolatka musi ukrywać się w domu, aby nie zostać uprowadzoną przez Kolekcjonerów. Oprócz tych wszystkich nowości mamy kolejną niespodziankę. Przed kilkoma laty genetycy wynaleźli „zaklęcie” na idealne potomstwo. Mianowicie sztuczna produkcja embrionów bez żadnych skaz oraz wad genetycznych. Masz zapewnienie, iż twoje dziecko nie będzie cierpieć na zespół Downa, autyzm, czy urodzi się bez ręki lub innej kończyny. Sukces nie trwa jednak długo, ponieważ tylko pierwsze pokolenie „doskonałych” jest naprawdę zdrowa. Dziatki idealnych ludzi dożywają do dwudziestu lat albo dwudziestu pięciu, w zależności jakiej są płci. Dlaczego? Powodem jest wirus, który dopada każdego, który nie jest z pierwszego pokolenia. Jego objawy są podobne do gruźlicy, jednak nie znaleziono na niego lekarstwa, dlatego ludzie żyją cały czas ze świadomością, że nie za długo przysłowiowy Mroczny Kosiarz przyjdzie po ich dusze.

Pragnieniem prawie każdego małżeństwa jest posiadanie potomstwa. Wychowywanie ich, rozpieszczanie i patrzenie na to jakim człowiekiem się staje. Cieszenie się z jego sukcesów, odczuwanie smutku, gdy coś mu się nie powiedzie; a przede wszystkim widzenie w nim swojego małżonka. W „Atrofii” można tylko marzyć o prawdziwej miłości, spokojnym życiu bez pośpiechu przy boku rodziny. Panuje tam walka z czasem. Dziewczynki zaraz po pierwszej miesiączce siłą są uprowadzane przez Kolekcjonerów, a później sprzedawane bogatym mężczyznom, którzy w jak najszybszym tempie starają się je zapłodnić i zapewnić przetrwanie gatunku oraz spadkobiercę własnego majątku. Rhine, Jenna i Cecily trafiają do posiadłości Lindena, syna słynnego naukowca pracującego nad lekiem na wirusa powodującego w tym wczesnym wieku nieuleczalną chorobę. Rezydencja jest przepiękna, a dziewczyny mają tam wszystkie uwygodnienia na skinienie palca. Osobistą pokojówkę, kucharza, widok na piękny ogród oraz gaj pomarańczowy. Rhine nie może pogodzić się ze swoim losem, czuję się jak zwierzątko w klatce, ozdoba, bądź przedmiot, który rodzi dzieci dla właściciela. Cały czas obmyśla plan ucieczki z luksusowego piekła. Podczas przeżywania wewnętrznych męczarni w nowym domu, poznaje Gabriela, młodego i przystojnego służącego, któremu zwierza się ze wszystkich swoich utrapień. Niedługo potem odnajduje w nim swoją bratnią duszę i zakochuje się bez pamięci.

O Lauren DeStefano nigdy nie słyszałam, zanim nie przeczytałam „Atrofii”. Jak się później okazało, powieść jest jej debiutem. Mimo tego, że pisarka skończyła wydział kreatywnego pisania nie mogę uwierzyć, iż taka dobra i niesamowita lektura jest napisana przez osobę, która nie wydała wcześniej niczego innego. Pierwsze co urzekło mnie w „Atrofii” to pomysł. Nie cierpię science fiction, jednak w książce debiutantki nie mamy do czynienia z żadnym z rodzajów literatury, ponieważ w idealny sposób DeStefano zebrała wisienki z każdego gatunku. Mamy tutaj tło nieciekawej przyszłości, niebanalny wątek romantyczny na miarę Szekspira oraz obrazy psychologiczne; do tego napisane jest lekkim i wciągającym stylem. Nie ma tutaj powolnej akcji i ciężkiego, niezrozumiałego języka, który można spotkać w powieściach science fiction. Najbardziej podobała mi się emocjonalność i wrażliwość widoczna na każdej stronie. Wspaniale wykreowani bohaterowie, którzy mają skomplikowane charaktery. Nie są to osoby, których działania zrozumiesz bez głębszego zastanowienia. Można to zaobserwować po tym jak dziewczyny zachowywały się po przyjeździe do rezydencji. Każda zupełnie inaczej. Rhine starała się być od Lindena jak najdalej. Cały czas myślała o ucieczce i nie chciała dopuścić do jakiegokolwiek kontaktu cielesnego. Jenna starała się znieść to wszystko z zaciśniętymi zębami, a Cecily cieszyła się jak małe dziecko. Za wszelką cenę chciała zwrócić na siebie uwagę gospodarza, pragnęła być przez niego kochana i darzyć go szczerą miłością. We trójkę znalazły się w podobnej sytuacji, aczkolwiek ich zachowania są zupełnie odmienne. Wszystko zależy od ich doświadczeń i życia przed uprowadzeniem.

Wpadłam w ten świat i nie ma tutaj najmniejszych wątpliwości. Wciągnęłam się w niego niesamowicie i analizowałam go, wyciągałam wnioski, i stawiałam hipotezy. Jedną z nich było to jak w przyszłości mają być traktowane kobiety. Jak przedmioty codziennego użytku. Bez szacunku i na sprzedaż. Jak automaty, które w konsekwencji czynności dawały dzieci. W tym świecie mężczyźni byli władcami, mieli po kilka żon. Kobiety były ich własnościami po zapłaceniu odpowiedniej sumy. To właśnie wzburzyło mnie najbardziej, że tak ma być traktowana płeć piękna. Widocznie nie byłabym sobą, gdybym o tym nie wspomniała, jako kobieta z feministycznymi zasadami nie mogłam tego przemilczeć. Lauren DeStefano uspokoiła mnie oraz ostudziła mój zapał przed wypowiedzeniu wojny mężczyznom z przyszłości. Linden nie jest typowym przedstawicielem płci brzydkiej, którym zawładnął nadmiar testosteronu. Swoje nowe żony stara zrozumieć, dotrzeć do nich i zrobić wszystko, żeby jego polubiły. Jeżeli jakaś nie chciała dotyku nie był nachalny. To w nim bardzo polubiłam. Teoretycznie mógł robić z nimi co chciał, aczkolwiek umiał je traktować jak osoby ludzkie, liczył się z ich uczuciami oraz pragnieniami.

O Chemicznych Światach mogłabym napisać jeszcze wiele akapitów, jednak popsułoby to zabawę innym czytelnikom, którzy tak jak ja powinni go zwiedzać na własną rękę. Moim zdaniem jest to jedna z lepszych książek jakie ostatnio czytałam. Przyjemna i refleksyjna na raz, zdecydowanie polecam każdemu.
Dodał:
Dodano: 10 VIII 2011 (ponad 13 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 631
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: nie podano
Wiek: 28 lat
Z nami od: 10 X 2010

Recenzowana książka

Atrofia



Dzieci poczęte naturalnie są niedoskonałe. Dlatego – żeby stworzyć idealnych ludzi – ruszyła produkcja embrionów bez najmniejszych wad genetycznych. Ale tylko pierwsze pokolenie to okazy zdrowia; potomkowie perfekcyjnych ludzi umierają w wieku dwudziestu paru lat. W tym ponurym świecie dziewczęta zmuszane są do poligamicznych małżeństw, by zapewnić przetrwanie gatunku. Rhine, Jenna i Cecily trafia...

Ocena czytelników: 4.77 (głosów: 9)